Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dzien nie wiem ktory ;)


Strasznie dawno nie pisalam, juz ponad dwa tygodnie. Po prostu nie mialam czasu. Po dwoch tygodniach w londynie przytylam tylko 0,5 kg, co dla mnie jest niesamowitym wyczynem, ze wzgledu na przepyszne lunche w pracy (hinduska kuchnia) i czeste wyjscia do pubu na hamburgera i piwo. Uratowala mnie silownia w hotelu - prawie codziennie bieznia albo rower  Ale juz wczoraj wrocilam do wagi z przed wyjazdu, wdzisiaj jest nawet jeszcze mniej (65,2 kg) wiec elegancko
W pracy totalnie nie ma co robic, bo faktury zaczna do nas przychodzic dopiero w czerwcu, wiec siedzimy i gapimy sie w sciane. Te 8h trzeba odsiedziec  Przynajmniej internet dzisiaj zaczal normalnie dzialac, bo wczesniej byla tragedia.


Z cwiczeniami u mnie kiepsko, praktycznie 0 od powrotu z Londynu - zaliczylam tylko troche biegania po galerii handlowej  ale za to dieta genialnie - odkad wrocilam pieknie sie trzymam limitu kalorii

  • kasia8147

    kasia8147

    24 maja 2012, 09:07

    oj ja z kolei odwrotnie :) trening codziennie zaliczam, ale i wpadki żarciowe również :) i waga stoi - niestety :) pozdrawiam