Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
START!


No, dziewczęta, chwila prawdy się zbliża... Dziś zapisuję się na fitnessik kochany. Aż żal, że tak długą miałam przerwę. Bedzie ze dwa lata!

Z tą chwilą prawdy chodzi oczywiście o kondycję. Trochę też o figurę, bo dwa lata temu byłam parę kilo szczuplejsza i chętniej wyczyniałam wygibasy pod okiem instruktorki. Głównie jednak o kondycję. Jestem zdeterminowana, bardzo chcę poprawić formę, zwłaszcza, że już marzec i czas wykopać się spod kołdry i zacząć funkcjonować bardziej aktywnie.

Od kilku dni przygotowuję się psychicznie, bo jak już wykupię karnet, to będę musiała chodzić, nie? I będę chodzić na 100 %, bo przecież tak to zawsze lubiłam, no i tak łatwo uzależnić się od ćwiczeń. Ale teraz mam tremę. Dziwne... Trema? Dużą dziewczynką jestem, z pewnością nie pozbawioną poczucia rytmu i koordynacji ruchowej na wysokim poziomie, a jednak. Pozapominałam kroki, pewnie to stąd ta śmieszna trema. :)

Na początek 2x w tygodniu, w przyszłym miesiąc przestawię się na 3x, a potem planuję dołączyć bieganie (już będzie ciepło, na razie nie chciałabym się przeziębić).

Dziś o 18:40 ABT, a jak starczy sił, to jeszcze pójdę na cario-maszyny. A finish będzie za pewne taki jak zwykle za pierwszym razem: ledwo doczołgam się do domu, padnę na łóżko i zasnę. Zmęczona i szczęśliwa.

To tyle gdybania - postaram się nie zasnąć natychmiast po powrocie, tylko zajrzeć tutaj i napisać, jak było.