Wczorajsze, środowe menu:
o naleśnik z szynką i pieczarkami + marchewka
o prażone płatki owsiane z tartym jabłkiem, jogurtem i miodem + rzodkiewki
o zupa jesienna z udkiem z kurczaka i mlekiem + winogrona
o zupa krem szpinakowa z włoszczyzną i selerem naciowym + pomidory
o kromka razowca z sałatą i polędwicą łososiową + rzodkiewki
A zjadłam:
o naleśnik z szynką i pieczarkami + marchewka
o prażone płatki owsiane z tartym jabłkiem, jogurtem i miodem
o grill: filet z kurczaka i warzywny szaszłyk + tzatziki
o zupa jesienna z udkiem z kurczaka i mlekiem + czereśnie
o 2 kawy z mlekiem 2 %
o woda: 8 szklanek
Naleśnik - wow, serio? Zrobiłam podwójną porcję, aby i ukochany zjadł dobre śniadanko. Pycha. Drugie śniadanie też pyszne, naprawdę smakuje jak kupny deser jogurtowy! Potem miałam w pracy wyjście, wiedziałam, że spędzę tam kilka godzin, będzie grill i piwo, znałam dokładne menu i postanowiłam sobie poprzestać na 1 fileciku i 1 szaszłyku warzywnym w roli obiadu. Na piwo nawet nie miałam ochoty. :) Po powrocie zrobiłam w prawdzie kolejny obiad - zupę jesienną, ale z o połowę mniejszą ilością mięska, więc mniej kalorycznie. Ukochanemu zabieliłam śmietaną, a nie mlekiem i był zachwycony. Potem jeszcze czereśnie na deser zamiast winogron i tyle. Zasnęłam. Przez ten nagły upał byłam kompletnie wypompowana. Ale za to 2 litry wody mineralnej wlałam w siebie nie wiem, kiedy. :)
Fajny, udany, smaczny, letni dzień...