Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót córki marnotrawnej...


Cóż, powracam i ze wstydu się czerwienię i się w pierś biję "jak mogłam się tak zapuścić"!
Nie ma chyba sensu wnikać w przyczyny, wiadomo - obżarstwo, dogadzanie sobie...
Nie wiem czy to w mózgu siedzi czy jak, obżeram się, potem jest mi ciężko, potem stwierdzam że to nawet dobre nie było a i tak coś mi nie pozwala zostawić cokolwiek na talerzu. To chore jest. Wiosna nadchodzi a ja mimo, że psychicznie pełna życia to fizycznie mam ochotę wziąć tasak i kawał brzuszyska sobie odrąbać, ale może wpierw innych metod spróbuję.

Po pierwsze Młoda Damo:
To co w siebie wpychasz wcale nie jest tak smaczne jak Ci się wydaje, gwarantuję, że 90% tego co pochłaniasz będziesz żałować, bo to tylko chwila w ustach, słodycz, makaronik, sosik (bardzo doprawiony, równie dobrze możesz doprawić sobie duszone kabaczki i wyjdziesz na tym sto razy lepiej), nie oszukuj się, nie Ty jesteś głodna tylko Twoja psychika.

Po drugie:
To, że Twój TŻ (Towarzysz Życia) Cię akceptuje i kocha miękkości Twoje, krągłości, że dobrze gotuje to nic nie znaczy, znaczy to bardzo dobrze, że na takiego gamonia trafiłaś (przynajmniej Ci nie jęczy żeś się zapuściła, choć na pewno to widzi ale nauczony doświadczeniem nie powie Ci nic co by Cię zabolało). Nie rób tego dla Niego, rób to dla siebie, on skorzysta, o ile nie zamienisz się w Wiecznie Głodna Jędzę.

Po trzecie:
Rusz tyłek. Przestań wpierniczać te bułeczki. I nie ćwicz "od jutra". To, że dziś zaprzepaściłaś dietę nie znaczy, że masz stracony dzień i już do wieczora możesz pochłaniać co tylko chcesz... NIE. Właśnie dlatego przytyłaś... bo od pół roku, każdy dzień był ostatnim dniem PRZED dietą.

Po czwarte:
Wiosna! Nowalijki! Gdzie moja kalarepa?

Po piąte:
Przypomnij sobie książkę Allen'a Carr'a "Jak skutecznie pozbyć się zbędnych kilogramów".

Na razie to na tyle. Nie ważyłam się od 2 miesięcy wiec wagę podałam orientacyjną (przypuszczam, ze tyle już ważę spokojnie), naprawdę zważę się gdy uda mi się w tydzień nie zwariować.

Pozdrawiam i życzę powodzenia wszystkim! :)


  • justynaaa00

    justynaaa00

    2 marca 2012, 16:25

    Hej:) jesteśmy mniej więcej tego samego wzrostu, pamiętam jak się czułam przy 70 kg. Kochana, bierz się za siebie pięknie, idzie wiosna, będziesz się lepiej czuła. Jak tylko zmienisz sposób odżywiania się to nawet nie zauważysz kiedy zrzucisz nadprogramowe kg :) Życzę powodzenia i trzymam kciuki!! :)

  • MartaChudnie

    MartaChudnie

    2 marca 2012, 16:18

    Jak czytałam Twój wpis (dobrnęłam do końca) to czesem się uśmiechałam, widać że jesteś pozytywną osobą, no ale kochana 86 kg to nie przelewki (czy 92 kg?) Do roboty się weź! :) wszyscy na tym skorzystają Ty będziesz czuła się atrakcyjna, Tój TŻ będzie zachwycony. No a tak poza tym będziesz ZDROWSZA! więc kochana nie wpierniczaj wszystkiego! np. na przekąskę wieczorem pokrój sobie w paseczki marchewkę itp. co tam lubisz, a nie chipsy zajadaj :P :) i ćwicz! To podstawa! Więc powodzenia życzę i wytrwałości :)