Nie było mnie ponad 2 lata, które skutkowały dodatkowymi 12-ma kilogramami, powrotem do fajek i śmieciowego żarcia. Pogłębiło się moje hashimoto, wzrosła insulinooporność, już nawet nie chcę mówić o samopoczuciu. Generalnie beznadzieja. Trwałam tak w tym maraźmie i trwałam, aż do wakacji w moim rodzinnym mieście. Kilka osób mnie nie rozpoznało(waga), przez to wręcz wstydziłam się gdziekolwiek wychodzić. Do tego moja mama ostatniego dnia pobytu rozpłakała się i powiedziała, że boi się, że któregoś dnia otrzymają telefon i ktoś ich poinformuje, że jestem w szpitalu, albo miałam zawał, albo stało się cokolwiek innego. Powiedziała, że nie może patrzeć na to, jak sama się zabijam i że nie wie czy jest jakikolwiek sposób, żeby mi pomóc. I że obawia się, że to ostatni moment na to, żebym coś ze sobą zrobiła.... Uwierzcie mi, widok mamy płaczącej z mojego powodu był druzgocący... Do tej pory mam ciarki na samą myśl. Wróciłam do siebie, na początku rozliczałam się sama ze sobą, zmieniłam styl odżywiania, chociaż idzie to stopniowo, od kilku dni chodzę na godzinne marsze, przed chwilą zrobiłam 1 level Shreda Jillian Michaels(wszyscy piszą, że łatwy, a mi pot dupę zalał :D), piję mnóstwo wody z cytryną i solą himalajską, łykam suplementy, powoli się ogarniam. Jedyną rzeczą, do której muszę jeszcze dojrzeć, są papierosy....jeszcze nie potrafię, ale wiem, że Ten dzień nadejdzie. Mam zamiar wreszcie porządnie zawalczyć i przestać sabotować samą siebie. Będę dodawać wpisy dotyczące moich codziennych zmagań. Chcę, żeby pozwoliły mi to wszystko uporządkować i były motywacją. Trzymajcie kciuki :)
Aska75
22 lipca 2016, 15:19Trzymam bardzo mocno kciuki ^^ jak będziesz konsekwentna na pewno się uda :)
angelisia69
21 lipca 2016, 05:27Wszystko sie uda,powolutku,drobne zmiany i bedzie super ;-) Trzymam kciuki
megiagnes
20 lipca 2016, 23:10Trzymam kciuki.....z hashimoto powoli się chudnie,więc życzę cierpliwości w walce....a papierochy trzeba jak najszybciej wyeliminować...powodzenia
montana85
20 lipca 2016, 23:32Z tym chudnięciem- zdaję sobie sprawę, dlatego tym razem podchodzę bardziej realistycznie do tematu. Małe kroczki, małe sukcesy, bez niepotrzebnego nakręcania się.
lenaN02
20 lipca 2016, 22:15Głowa do góry, cycki do przodu i jedziemy z tymi kilogramami!!! Walcz o siebie bo warto!!
montana85
20 lipca 2016, 22:25Dokładnie, szkoda czasu ;)
E-milka84
20 lipca 2016, 21:34trzymam kciuki bardzo mocno za Ciebie Kochana. Mialam podobnie, zero znajomych bo wstydziłam się z kimkolwiek spotkać, nie mialam ochoty na spacer a jesli juz to sapalam po kilku krokach. Wiem o czym piszesz ... kibicuję Ci mocno :*
montana85
20 lipca 2016, 22:09Straszne uczucie... Dziękuję Ci bardzo za te słowa! Pozdrawiam :)
E-milka84
20 lipca 2016, 22:12Pracuj a będzie super ... będziesz padała to bardziej niż pewne, ale padniesz to i wstaniesz i znowu do przodu ;) Każda tak ma i leiej za wczasu sie nastawic ze beda i gorsze dni ;) Oczywiście aby jak najmniej ich było ;)