Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
13% -0,9kg v-dieta daje radę


Dieta vitalii jest super, ma świetną bazę przepisów a przede wszystkim widać efekty.

Najbardziej podoba mi się to, że wiem, co kiedy mam jeść. Wcześniej planowałam tylko obiady a na pozostałe posiłki jadłam cokolwiek. Oczywiście nie trzymam się jej w 100%, bo mimo że np. bardzo lubię brokuła, jakbym zjadła go 400g na kolację, to by chyba mi zbrzydł.

Pierwszy posiłek i skucha... Był ohydny i od razu łapka w dół. Ale któraś kolacja była tak pyszna, że nie jadłam a wpie***lałam. 

Jeżeli chodzi o treningi ułożone przez Pana Damiana J. to nie miałam możliwości ćwiczeń. Z telefonu ciężko byłoby ćwiczyć a mój laptop jest z tych malutkich mieszczących się w torebce damskiej, więc też marny widok. Mąż mówi "zrzuć sobie obraz na tv", ale dla mnie to czarna magia, więc dopóki tego nie ogarnę, ćwiczę na własną rękę i tym sposobem moja aktywność:

25.11. Pierwszy raz od 9 lat biegałam: 1,43km 107kcal 15 min 36 s + wejście po schodach na 6 piętro

27.11.  Trening 30 min z kołakowską lekki dla początkujących + przebiegłam 1,84km 17 min 02 s 156 kcal + wejście po schodach na 6 piętro

29.11. Bieganie 1,72km 147kcal. + 10 minut hula hop

30.11. Trening 30 min z kołakowską brzuch i boczki 

Z moich przemyśleń w tym tygodniu:

* moją słabością (jeżeli chodzi o ćwiczenia) są ręce.

* z mojego hula-hopa z wypustkami można wyjąć wypustki. A ja głupia ubierałam pas poporodowy i 2 grube bluzy żeby nie bolało. Teraz kręcę bez bólu ;D

* niedawno gdzieś pisałam, że nigdy nie przebiegłam 2km, ale to nieprawda. Kiedyś nie było Endomondo, opasek itd. i nawet nie wiedziałam, jakie dystanse pokonuje.

* moja kondycja nie jest tak nędzna jak myślałam - po prostu ćwiczyłam z nieodpowiednią osobą na YT 

Moje sukcesy:

* w środę wróciłam z biegania a mąż otworzył chipsy. Pierwsza myśl: wezmę tylko 3 i zapiję dużą ilością wody. Druga myśl: nie, nie wezmę nic. Opanowałam się. Potem przyniósł 4 bułki z nutellą ale to akurat mnie nie rusza.

* ćwiczę regularnie

Moje porażki:

* w czwartek zjadłam kurczakburgera i frytki zamiast podwieczorku i kolacji, które miały łacznie taką samą kaloryczność. Lubię czasem zjeść ten syf. Raz na 2 tygodnie planuję jakiegoś cheat'a bo zwariuję :D

Co do faktów namacalnych: -0,9kg w tym tygodniu. Myślę że to spora zasługa ćwiczeń. Wcześniej brakowało mi systematyczności.

I taka informacja odnośnie czasu biegania i liczby kalorii spalonych: te liczby są raczej słabo miarodajne, bo włączam start jeszcze w domu a od włączenia do wyjścia często jeszcze długa droga ;) nie wiem jak odległość i jak to liczy schody po których schodzę..

Pozdrawiam wszystkich.