Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Doceniam że przeżyłam dzisiejszy wieczór


Wyszłam dziś pobiegać. Zawsze wychodzę po 21:00, kiedy dzieci już śpią. Mieszkam na nieco odizolowanym od świata osiedlu, do ktorego prowadzi 1 wjazd. Obecnie pokonuję trasę minimum 3 kilometry ale też nie dużo więcej. Biegając tylko po osiedlu muszę okrążyć je wokół i później biegać wokół swojego bloku żeby "dobić" do tych 3km.

Dziś coś mnie podkusiło, żeby pobiec na osiedle obok. Jest tam zbiornik retencyjny. Lubię spacerować tam z dziećmi, ale nigdy nie byłam tam po zmroku. Przebiegłam przez główną ulicę, obok lokali gastronomicznych a następnie schodkami w dół na ścieżkę wokół tego zbiornika. A tam ciemno jak w dupie. Mam "kurzą ślepotę" ale postanowiłam, że jakoś dam radę. Trochę oświetlał mi drogę reflektor z budowy po drugiej stronie. 

Przebiegłam jakieś 100m i widzę przed sobą faceta w szarej kurtce z odblaskiem. Żadnego psa w okolicy. Samotny facet i ja za nim na odludziu bez oświetlenia. Pomyślałam, że może pójdzie prosto. Tamtędy chyba można dojść na przystanek autobusowy, ale on skręcił w lewo idąc wzdłuż zbiornika. Już wtedy powinnam była zawrócić i pobiec spowrotem do cywilizacji no ale stwierdziłam, że go minę i pobiegnę dalej. No i gdzieś mi nagle zniknął. Z jednej strony mi ulżyło ale z drugiej przecież nie rozpłynął się w powietrzu. 

Dostrzegłam go kątem oka po prawej stronie na siłowni pod chmurką (nie wiem, czym kierował się ktoś ustawiając ją w takim miejscu). Pomyślałam "eee... Przyszedł sobie na siłownię a ja świruję". Nie widziałam go zbyt dobrze (kurza ślepota). Widziałam kontur który przechodził od jednego przyrządu do kolejnego aż doszedł do ostatniego i położył na nim ręce. Pomyślałam "ciekawe co to za przyrząd i co bedzie robił". Aż tu nagle będąc na jego wysokości słyszę głos: "przepraszam bardzo". Męski wysoki głos. Tak się cholernie wystraszyłam. Udawałam, że nie słyszę i jak gdyby nigdy nic pobiegłam dalej. Przerobiłam w głowie kilka scenariuszy, co może się stać; jak się obronić w razie ataku itp. Oczywiście przyspieszyłam ale nieznacznie, żeby tego nie zauważył, żeby nie wzbudzić zainteresowania, żeby nie dostrzegł mojego strachu. Do przebiegnięcia miałam jeszcze kawałek wzdłuż lasu, kawałek nieco dłuższy niż do tej felernej siłowni. Doleciałam do schodów i na górze już było jasno. Nie odwróciłam się ani razu. Wróciłam na swoje osiedle pobiegać "wokół bloku".

Tam już się nieco uspokoiłam ale ciągle myślałam, co to miało być. Nie chcę nikogo osądzać ani obrażać, ale co kierowało tym człowiekiem, żeby się odezwać do mnie. Według mnie to był jakiś psychol.. Ten głos. Masakra.. Nigdy więcej tam nie pójdę. Nawet z dziećmi na spacer.

Leżę teraz w wannie żeby się uspokoić. Serce wali jak głupie i czuję metaliczny posmak w ustach..

  • Doma19

    Doma19

    13 grudnia 2018, 21:32

    Wydaje mi się ze troszkę przesadzasz:D

    • Moonlicht

      Moonlicht

      13 grudnia 2018, 22:17

      Uwierz, że nie czuję swej przesady nawet jak myślę o tym teraz na chłodno. Głos tego pana a'la Misiek Koterski, ciemność obok zbiornik wodny. Dla osoby z kurzą ślepotą kosmos. Ale znalazłam plus tej sytuacji - polepszyłam swój czas na 3km.

  • justagg

    justagg

    13 grudnia 2018, 18:58

    Straszenie stresujaca sytuacja współczuję

  • Angelofdeath

    Angelofdeath

    13 grudnia 2018, 17:49

    Gdybym miala jak Ty, biegalabym w miejscach oswietlonych I tam gdzie sa ludzie. Ja np. Biegam kolo 20tez jest totalnie ciemno a moje ulubione miejsce to sciezka przy lesie zupelnie ciemna bo lampy sa w bardzo duzych odleglosciach I malo ludzi sie kreci o tej porze, czasem nikt a czasem kilka osob. W kazdym razie ja mniej sie boje takich miejsc nawet jak sa ciemne a wiem, ze potrafie dobrze znokautowac faceta bo zdarzylo mi sie to 2razy w zyciu w obronie wlasnej. Nie prowokuj losu I biegaj tam gdzie czujesz sie bezpieczna ale tez uwierz w siebie jesli chodzi o obrone ;) przy duzej adrenalinie I niebezpieczenstwie czlowiek dostaje niesamowitego powera. Moze koles faktycznie chcial o cos zapytac ale rozumiem reakcje bo swirow nie brakuje, ja wlasnie od ludzi uciekam na treningach I to mnie bardzo uspokaja

    • Moonlicht

      Moonlicht

      13 grudnia 2018, 22:27

      10 lat temu mieszkając u mamy biegałam pustą, polną drogą i też zawsze grubo po 21:00 i nigdy nic się nie działo. A z tym powerem w sytuacji zagrożenia jest u mnie małe opóźnienie wyrzutu adrenaliny. Najpierw paraliż a dopiero po ochłonięciu czuję mega moc. Od paraliżu do opanowania się czasem zbyt długi czas żeby w porę odpowiednio zareagować.

  • natalias32

    natalias32

    13 grudnia 2018, 14:42

    Nie biegaj tam więcej, a najlepiej jak jest widno na dworze.

    • Moonlicht

      Moonlicht

      13 grudnia 2018, 16:22

      Ojj nie mam zamiaru.. Teraz spadł nam śnieg, więc przerwa od sportów na świeżym powietrzu.

  • Magiczna_Niewiasta

    Magiczna_Niewiasta

    13 grudnia 2018, 11:35

    Może chciał spytać o godzine lub zgubił psa? Też bym się wystraszyła jakbym była sama. Ale nie ma co teraz tego przeżywać i omijać to miejsce. A może sam też biegał i zrobił sobie przerwe? Niektórzy ludzie lubią zagadywać innych :)

    • Moonlicht

      Moonlicht

      13 grudnia 2018, 16:24

      Jestem dosyć naiwna i byłabym nawet w stanie uwierzyć w którąś z tych możliwości ale wolałam nie ryzykować. Też lubiłam kiedyś zaczepiać ludzi ale nie w takim miejscu w opcji sam na sam.

  • snowflake_88

    snowflake_88

    13 grudnia 2018, 00:15

    Podziwiam, ja bym po 21:00 sama nie wyszła, nawet na osiedle. Może przesadzam, ale mam uraz przez właśnie tego typu sytuacje.

    • Moonlicht

      Moonlicht

      13 grudnia 2018, 00:34

      Moja też nie pierwsza dziwna akcja ale zawsze mija trochę czasu i ja znowu wierzę, że nic mi się nie może stać.