Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Let's get high.


Od mojego ostatniego i pierwszego wpisu tutaj wiele się wydarzyło co sprawiło, że cała dieta i ćwiczenia poszły w odstawkę. Szczerze mam wrażenie, że przeżyłam koszmar, ale staram się o tym tak nie myśleć.

Dosłownie kilka dni po tym jak tutaj napisałam miałam wypadek. Idąc chodnikiem w mieście kierowca mnie potrącił. Nie wiem jak to się stało, nie wiem dlaczego wjechał na ten chodnik. Jedyne co wiem to to, że mój strach przed samochodami wzrósł o wiele bardziej, a każda część mojego ciała nadal mnie boli. Dziwne jest to, że z samego wypadku nie pamiętam niemal nic, a nie straciłam przytomności. Może to siła wyparcia. A fizyczne szkody? Prawa ręka została uszkodzona i nadal muszę mieć ją unieruchomioną, nogi całe posiniaczone i prawdopodobnie mam uszkodzoną jedną z kości. Ruch sprawia mi niewyobrażalny ból, a psychicznie nie jest lepiej.

To tak gwoli wyjaśnienia gdzie się podziewałam.

Mimo, że nie mam siły muszę się pozbierać. W nadchodzącym tygodniu mam trzy ważne egazaminy wstępne. Wiem, że nie napiszę ich najlepiej, ale nadzieja umiera ostatnia, prawda? Zdrowe odżywianie również wraca na ważną pozycję. Z ćwiczeniami na razie muszę poczekać, choć nie bardzo mi to pasuje.

Wymyśliłam sobie, że gdy zobaczę na wadze moją upragnioną 6 na początku, to pojadę na zakupy mieszkaniowe. W nowym lokum niestety jeszcze nie ma wielu mebli, a do czasu osiągnięcia mojego celu odłożę sobie trochę pieniędzy, żeby kupić co nieco.

Mam nadzieję, że tym razem zostanę tutaj na dłużej bez żadnych szkód.

Eliza