Nareszcie znowu czuję głód.
Popijam wodę i będzie dobrze. Dzisiaj pierwszy dzień po powrocie do zdrowego jedzenia i obdarzania samej siebie szacunkiem, na jaki zasługuję. Nie było idealnie, bo np. nie stosowałam żadnych balsamów a jazda na rowerku stacjonarnym też nie trwała długo. Przejechałam 10 km, ale trochę się spociłam i nie chciałam nadwyrężać swojej silnej woli:)
Pierwsze okienko w tabelce wypełnione:)
Wszystko wróci do normy, prawda?
Jestem pewna, że osiągnięcie tych 89kg z paska znowu zajmie mi kilka najbliższych tygodni. Ale spokojnie poczekam, dam radę. Spokój, zdrowy rozsądek, dobre nastawienie.
Ciężko mi ostatnio, mój Tata musiał wyjechać zagranicę do pracy, być może przyjedzie do domu na Święta (wszyscy bardzo tego chcemy). Dzisiaj np. śnił mi się koszmar, z moim Tatą w roli głównej. Za to mój T. jest przy mnie, wspiera. Uwielbiam tę bliskość. Mentalną, fizyczną.
A czy mówiłam Wam, że moja przyjaciółka jest w ciąży? Bardzo tego pragnęła i strasznie się cieszy. Ja co prawda nie zdecydowałabym się póki co na dziecko, ale cieszę się jej radością:)
Pozdrawiam Was serdecznie!
08111983
14 września 2012, 23:05a ja gratuluję ci tej rowerkowej wytrwałości. tylko dobrze rozkładaj siły i bądź regularna w treningach; cieszę się, że w uczuciach dobrze Ci się układa
pieroszek1
14 września 2012, 00:57Grunt to zacząć powoli i systematycznie ćwiczyć a nie porywać się na dwa męczące treningi, z taki nastawieniem czekają Cię chudziutkie czasy:)