Oj mam dziś lenia. Wczoraj też trochę miałam. Jakoś tak nic mi się nie chce. Przez kilka dni nie miałam czasu nawet zrobić wpisu w vitaliowym pamiętniku :(. Przestało mi się też chcieć ważyć wszystko co jem :(. Czyżby jakiś pierwszy kryzys diety??
Nieee, chyba nie, to chwilowe. Zaznaczam że ćwiczę właściwie bez zarzutu ("właściwie" bo wczoraj ze względu na @ zrobiłam jedynie skalpel a odpuściłam stepper, dziś już normalnie:) ). Kontroluję co jem ale też już wiem np. ile mniej więcej mają dwie kromki razowca czy plasterek szynki. Wiem że powinnam to zważyć i podliczyć (szczególnie dzisiejszego łososia) ale zwyczajnie mi się nie chciało :(. Nie mam żadnej jedzeniowej wpadki ale jakoś chyba z urzędu czuję się grubsza niż jestem, przez ten brak liczenia kalorii.
Swoją drogą miałam nadzieję, że już dziś rano zobaczę 7 z przodu a tymczasem waga pokazała równiusieńkie 80,00 kg. Jest więc nieźle, mam szansę już w weekend przekroczyć magiczną barierę, którą jakoś nie mogę przejść od kilku lat. Już dwa razy wcześniej podejmowałam walkę (tzn dwa razy po ciąży) z kilogramami i za każdym razem waga spadała do 80,4 kg. Wyobraźcie sobie jak ja się denerwowałam kiedy i tym razem zobaczyłam 80,4 kg ... na szczęście już dzień później było mniej :D.
Dieta dietą ale i tak wiem, że tym razem udaje mi się zrzucać kilogramy dzięki intensywnym ćwiczeniom i sposobem w jaki je robię. Skupiłam się na interwałach i robię dużo więcej ćwiczeń aerobowych. I to działa!
A mam koleżankę, która chyba zazdrości bo nic ostatnio z sobą nie robi, waży podobnie do mnie, wiele razy próbowała się odchudzać ale cóż ... ona uważa, że dieta wystarczy. Ma swoją teorię i tyle. Według niej ja przeginam bo "przyzwyczajam organizm do ćwiczeń a nie do zrzucania kg". Ehh .. a może to zwykła zazdrość? Że mi się chce (choć akurat dziś mi się nie chce ;-P ) codziennie wykrzesać choć pół godziny na ćwiczenia, mimo że mam dużo zajęć i mało czasu na cokolwiek?!
No nic, koniec marudzenia, jeszcze mnie dziś czeka 200 brzuszków, jakieś ćwiczenia na ręce no i 20 min na stepperze :) ... kolejne bo już jeden trening dziś zrobiłam :)))
Pozdrawiam Was świątecznie w NASZYM Dniu :) życząc aby każdy dzień w roku był NASZ!
motylek.anna
9 marca 2013, 08:42Pewnie, że można schudnąć na samej diecie bez ćwiczeń, tylko wtedy co zrobić ze skórą, która zostanie i będzie zwisać i powiewać na wietrze? - Taka wizja mrozi krew w żyłach, dlatego nawet ja - leń kanapowy, jeszcze bardzo nieudolnie, ale staram się wprowadzać ruch i ćwiczenia. :)))
svana
8 marca 2013, 22:32Pieknie cwiczysz :) a co do kolezanki to nie przejmuj sie dlatego ja nikomu z moich znajomych nie mówiłam że jestem na diecie :) i zaczełam cwiczyć. Mam spokój ....:):)
Morganna
8 marca 2013, 18:56Ja się Kasiu chyba już przestawiłam :) staram się jeść lekko ... choć nie aż tak lekko jak Ty ale o dziwo mnie nie ciągnie do zakazanych na diecie rzeczy więc jest ok. Chyba właśnie dlatego nie chciało mi się liczyć kcal - każde śniadanie miało bardzo podobną wartość no i mniej więcej sama widziałam ile to jest. Mimo wszystko wrócę do ważenia i liczenia jedzonka :) jakoś tak się czuję bardziej FIT wtedy :D