Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Poniedziałek nie był zły


Obudziłam się koło czwartej. I nie mogłam zasnąć. To się wkurzyłam wstałam i zaczęłam uczciwie pracować. Dobrze mi szło. Kolejne rzeczy ubywały ze sterty. Możliwość pracy w domu ma swoje zalety. W dzień udało mi się przespać godzinę. Więc tragicznie nie jest, jak na poniedziałek – pięć godzin snu można powiedzieć pięknie.

Dziś poszłam na rehabilitację. Jeśli miałabym wybór to poproszę dwie godziny na siłowni albo nawet na basenie. Sadysta postanowił się nade mną znęcać indywidualnie. „Ćwiczymy do granicy bólu. Dasz radę. A teraz jeszcze raz”. Zostało jeszcze dziewięć wejść. Chętnie odstąpię.

Na zakończenie dnia przyszła miła wiadomość, na dodatek nie spodziewała się jej. Moje opowiadanie zajęło trzecie miejsce w konkursie grozy. Jak na coś napisanego na kolanie i wrzuconego w ostatniej chwili to wysoka pozycja.

Wyjaśnienia – wartości kaloryczne jedzenia są przybliżone i wyłącznie moje. Kiedyś sobie wyliczyłam i trzymam się. I tak kawa ma 40 kcal bo jest z mlekiem. Raz wleje go więcej, raz mniej. Cola – 2, bo to cola zero, ale za każdym razem razem nie będę tego pisać. Bułka – to kajzerka plus dodatki. I tak dalej i tak dalej. Łatwiej mi się liczy, jak mam stałe wartości. A to że raz jem bułkę z serem a raz tylko z ogórkiem powoduje, że wychodzi mi na 220. I tej wersji zamierzam się trzymać. I nie przeszkadza mi, że ktoś ma odmienne zdanie. Może mieć. Pozwalam.

Jedzenie

Kawa – 40 kcal

brzoskwinia – 100 kcal

cola – 2 kcal

bułka 220

placki – 400 kcal (też na oko)

nektarynki – 110

chleb – 320 kcal

grzyby – 20 kcal

pomidor – 30 kcal

pół jabłka – 30 kcal (głodna byłam)

Razem: 1252 kcal

Nie ważyłam się. W poniedziałki i wtorki nie ma to najmniejszego sensu.