Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kiedy powiem sobie dość... [1]


Witajcie 👩 Wraz z upływem dni, miesięcy, lat przychodzę tu ponownie z nową energią. Na dzień dzisiejszy ważę 95.6 kg/171cm. Skasowałam dziś sierpniowy wpis, bo chciałam zacząć od nowa. Wtedy ważyłam 97kg. Powiem Wam, że tempo to ja mam dobre 😁 Straciłam 1.4 kg w około 4 miesiące 🤪 Ale pocieszmy się tym, że finalnie nie przytyłam. Plan mam ambitny bo do zrzutu 32.6 kg. Wyobraźnia zaczyna działać, jaki to ogrom tłuszczu 💣 Tylko wiecie co jest dla mnie najgorsze w odchudzaniu i dlaczego tyle razy poległam? Jestem osobą, która jeżeli decyduje się na coś to robi to albo całą sobą albo wcale. Wydaje mi się, że podchodzę do tematu odchudzania racjonalnie, tzn. nie zamierzam się głodzić (grudzień nie licząc Świąt i Sylwestra chce utrzymywać na poziomie 1700, co nie znaczy, że w te cztery dni mam zamiar żreć jak 🐷 - ale na przykładzie dwóch ostatnich lat waga po świętach zawsze była niższa niż w Wigilijny poranek, może dlatego że podchodziłam do tego z głową.) Planuję też dołączyć powoli aktywność, póki co niską, bo z "kanapowca" nie stanę się nagle sportowcem 😉 ... ale rowerek, twister, czy hula od wieków zbierają kurz. No właśnie, ale przejdźmy do mojego największego problemu, może ktoś mi jakoś to przetłumaczy. Jak wiadomo w całym tym odchudzaniu chodzi o deficyt. I będziemy chudnąć bez względu na to czy będzie to dieta trawiasto-trawiasta czy Mc'Donaldowa, ale jeżeli utrzymamy się w deficycie to waga będzie spadać (i nie, nie zamierzam odchudzać się w Mc'u chociaż moja obecna waga mówi, że lubię to miejsce.) W tym momencie nie mówimy o tym jak na nasze zdrowie będzie wpływać dieta trawa-trawa czy Mc'Donald-Mc'Donald bo uważam, że każdy racjonalnie myślący człowiek zdaje sobie z tego sprawę (jak też wiadomo raz na jakiś czas trawa czy MC człowieka nie zabiją.) No właśnie i mój problem zobrazuję na dniu dzisiejszym. Dziś postanowiłam zacząć po raz kolejny. Wszystko pięknie ładnie klepie w Fitatu. Śniadanie takie jak chciałam, kalorie się zgadzają - super. Przychodzi pora obiadowa. Na obiad dziś serwowany schab w sosie pieczeniowym, ziemniaczki i buraczki. I tu zaczyna się problem w mojej głowie. Ziemniaczki ugotowane zważę i wpiszę w apkę, buraczki domowej roboty (tu zaczyna się mój problem) nie mają już etykietki ile mają kcal na 100gram a schab w sosie pieczeniowym ani tyle...I zaczynają się moje wyrzuty. Owszem znalazłam w aplikacji buraczki i mogłabym to potraktować jako moje domowe, znalazłam schab w sosie pieczeniowym i mogłabym to wszystko orientacyjnie zaakceptować. Przecież logicznie myśląc 100 kcal w tą czy tą stronę mnie nie zabije i od nich magicznie nie przytyje ani nie schudnę, ale jednak to mnie jakoś blokuje i sprawia że czuję że zawalam, że moja dieta nie ma sensu... Pomóżcie, jak to sobie wytłumaczyć ? 😌 Szkoda, że nie mam takich rozkmin jak jadę na kebaba czy pizzę... Wiem, że jak pokonałabym to moje natręctwo, które utrudnia mi odchudzanie z pewnością byłoby mi łatwiej... Tylko jak nie popadać w taką paranoję ? 🤔

Wiecie, chciałabym powiedzieć, że będę pisać codziennie ale nie powiem. Bo jak powiem, a najzwyczajniej coś mi wypadnie, zapomnę, rozchoruję się czy spadnie meteoryt a ja nie napiszę to wyrzuty sumienia każą mi rzucić to wszystko bo przecież zobowiązałam się do czegoś i nawaliłam. Także mówię, że w wolnej chwili będę pisać i podglądać co u Was. Ale zobowiązuje się do wpisu w każdą sobotę, choćby miało to być jedno zdanie "Dziś na wadze spektakularny spadek ... 🥳" Jeżeli będę miała możliwość może będę pisać częściej, jeżeli nie to nie. 

Trzymajcie się ciepło i walczmy razem o lepsze jutro. 

  • dzanulka

    dzanulka

    5 grudnia 2021, 21:57

    Dlatego ja podjęłam świadoma decyzję, że nie nastawiam się na skrupulatnie liczenie kalorii, tylko na zmianę nawykow zywieniowych.. Od dziś, od teraz.. O tym sposobem metodą małych kroczkow udało mi się zrzucić 25kg. A dziś wieczorem nawet pozarlam 3kawalki pizzy i nie mam wyrzutów sumienia kompletnie, bo wiem, że reszta dnia była ok i jutro też będzie dobrze :)

  • PanHilary

    PanHilary

    5 grudnia 2021, 20:10

    trzymam za Ciebie kciuki!