Niedziela minęła 'andrzejkowo' - choć nie do końca tak jak planowałam:P Nie byłam na żadnej imprezie ale mój boy wyciągnął mnie do knajpki na pizzę;) Śniadanie jadłam takie sobie, obiadek lepszy (jedna połówka bułki z serem białym półtłustym, druga z pasztetem, dwie łyżki ziemniaczków i pierś pieczona z kurczaka, do tego sałatka z czerwonej kapusty i łyżka majonezu) ale nie mogłam odmówić. Po 5 godzinach łażenia z ulotkami (ps. ludzie w niedzielę szaleją - tylko zakupy im w głowie;P ) zdecydowałam się na 1 kawałek małej pizzy z fetą i kebabem oraz colę. Ale to był koniec już mojego całodziennego pochłaniania kalorii. Jak sobie pomyślę, że jeszcze do niedawna zjadałam pizzę dużą z moim chłopakiem na spółkę plus do tego jakieś piwko itp. a w domku obiad wraz ze śniadaniem i kolacją to już wiem czemu ważę tyle ile ważę;P Nie dziwię się, że przemiana materii nie wyrabia - zresztą od zawsze miałam z nią problemy....
Dziś już pochłonęłam bułkę z plasterkiem szynki i pasztetem:-) czekają mnie jeszcze łazanki i chyba sobie zafunduję sport w postaci JAZDY NA ŁYŻWACH! Bo lodowisko z okazji otwarcia za free, a łyżwy dostałam w prezencie;-P Trzeba to wykorzystać! Buziaki dla wszystkich!
GCharlotte
29 listopada 2010, 16:30O tak, od takich słodkości muszę uciekać tylko jak, gdy widzę mnóstwo batonów i ciastek w kuchni za szybą :D Zawsze chciałam choć raz przejechać się na łyżwach. Do tej pory nie miałam takiej okazji ( nie licząc ślizgania się w butach na lodzie :P) gdyż w moich okolicach lodowiska brak. A szkoda !
Precelek92
29 listopada 2010, 14:12Zazdroszczę tych łyżew :) Super tak sobie pojeździć, niestety nie z gorączką :/ Zazdroszczę andrzejkowego wypadu na pizzę. Ależ ja za tym tęsknię teraz na diecie. Trzymam kciuki,