Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No calories, no fat.


Znienawidziłam vitalie po tym, jak nie chciała przez 3 dni dodać mojego wpisu. A chciałam się pochwalić wyczynami i poskarżyć na dietę. Co do diety, to no.. no wiecie jak to jest. Jedziesz na imieniny do taty, jesz, jesz(co prawda zdrowo i bez tłuszczu:)), jedziesz do rodziny Narzeczonego, jesz, bo Ci nakladają ciasta na ten talerz.a Ty wiesz ze u siebie tak nie zjesz, więc pozwalasz sobie na jedna wuzetkę i jedna napoleonkę z budyniem. Chociaz nie smakują one tak dobrze jak ciasto z malinami i śmietaną,zamiast sztucznego kremu...

Ale sie rozmarzyłam:D

Ale to nic, od tygodnia cwiczylam sety z wyzwania..potem 3 dni opuściłam, bo nie miałam na to czasu (musiałam poświęcić kilka dlugich chwil na dodatkowy zarobek), ale od wczoraj ruszyło z kopyta - blender spalający 1000kcal max, 700kcal min. myslę, że znalazłam sie pomiedzy i spaliłam jakieś 800, bo lało się ze mnie, byłam naprawdę wykończona.. domyślam się, ze 1000 spali osoba, ktora ma duzo do zrzucenia, a 700 osoba ktora nie ma nic do stracenia xD Ćwiczyłam godzinę i 25 minut. Chyba jeszcze nigdy tyle nie ćwiczyłam :P. 

A skoro juz spaliłam tyle kcal, to wypadałoby zjesc cos pozywnego. Ugotowałam ryż brazowy.. zapiekłam kurczaczka pokrojonego, w folii z pieczarkami.. i nie mogłam się powstrzymać, ale przyszła teściowa dała garnek kapusty zasmazanej..wiem tłusto i w ogole, ale jadłam dawno temu i tak bardzo  musiałam spróbować! Nałozyłam do małego garnuszka i podgrzałam..nim się podgrzało całe, połowe wyjadłam łyżeczką xD. Ale obiadek byl przedni:)

Dzisiaj trening bedzie po 11, akurat jak skoncze to bedzie obiadek:-D. wiosna idzie, cm powinny lecieć, w kweitniu zaczynam staz, ale z urzedu pracy nikt mi nie daje znać co i jak, więc muszę chyba sama się tam wybrac.

Miłego dnia:-)