Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam troje kochanych i baaardzo energetycznych dzieciaków, wspaniałego męża, a moja praca jest moją pasją. Brzmi super, nie? Okupione to jest całkowitym brakiem czasu dla mnie, często frustracją, zmęczeniem, nawet złością. Dlatego postanowiłam, że biorę się za siebie, zadbam o moją duszę i ciało. Myślę, że wtedy będzie idealnie ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2028
Komentarzy: 29
Założony: 12 sierpnia 2015
Ostatni wpis: 24 września 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
multi_mama

kobieta, 40 lat, Ełk

164 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 września 2015 , Komentarze (4)

Mimo mojego okropnego poprzedniego tygodnia, który właściwie był zmarnowany jeśli chodzi o dietę, udało mi się w tym tygodniu zrzucić nadmiar z tamtego tygodnia, i dobić do pierwszego kroku (-3kg)!

Nie jestem tym jakoś strasznie zmotywowana, wkurzam się, że mam dietę od połowy sierpnia, a łączny spadek jaki mam to niecałe 4kg (ważyłam 83,9kg). Wiem, wiem, wszystko zależy ode mnie, ale jest mi naprawdę ciężko.

Nie będę smęcić, mam nagrodę do odebrania za osiągnięcie 1-go kroku, trzymam się, musi mi się udać.

23 września 2015 , Komentarze (1)

Ciężko mi. 

Ciężko mi tu zaglądać, mam tak mało czasu. Ciężko mi dbać o posiłki, kiedy muszę wstawać przed 6.00 żeby zdążyć ze wszystkim. Ciężko mi wieczorem wytrzymać przed objadaniem się okropnymi fastfoodami które uwielbiam. Ciężko mi wychodzić wieczorami ze znajomymi i trzymać się diety. Ciężko mi zmusić się do ćwiczeń na które nie mam czasu i do których mam obrzydzenie. Ciężko mi przymierzać w sklepie ciuchy i brać większe rozmiary bo te które mierzę są za małe. Ciężko mi kiedy nie dopinam się w moje stare rzeczy w których chodziłam jak wcale nie byłam szczupła. Ciężko mi czasem wyjść do ludzi kiedy nie mogę patrzeć na siebie w lustrze.

Mogę wypisać chyba jeszcze ze 100 ciężkich zdań.

Tamten tydzień przejadłam, nie ważyłam się nawet bo się bałam stanąć na wadze. Ten cały tydzień nadrabiam za tamten stracony. Wkurzam się, że marnuję moją ciężką pracę.

Jutro mam ważenie, a dziś nie mam nadziei że mi się uda. 

Takie to ciężkie dla mnie.

9 września 2015 , Komentarze (1)

Ech, jutro mam ważenie, ale zdradzę Wam, że nie mogę nie stawać na wagę! Moje postanowienie, że robię to raz w tygodniu, niestety, nie wypaliło. Dlaczego? Kiedy wstaję rano, a brzuch tak jakby wydaje mi się mniejszy, podekscytowana i rozradowana biegnę na wagę (oczywiście na czczo). Ech, takie to szczeniackie, ale serio, mam fioła  na punkcie ważenia. Oczywiście tylko wtedy, gdy trzymam się pięknie w moich dietopostanowieniach :)

Dlatego jutro nie mogę się doczekać, aż oficjalnie sfinalizuję mój sukces! 

W tym tygodniu dość lekko wskoczyłam w rutynę. Przygotowanie posiłków, rozesłanie pociech, praca, praca, praca, powrót do domu, i szybki sen. Niestety (stety?) dlatego, że jeszcze do końca tego tygodnia pracuję w biurze najdłużej jak mogę, obiad jadam właściwie jako kolację (po dłuższej przerwie niż mam zaplanowaną w diecie), i opuszczam ostatni posiłek. Ale nie czuję głodu, i będzie tak tylko do końca tego tygodnia, bo od przyszłego muszę zwalniać biuro mojemu mężowi, więc myślę że jest dobrze.

Jest dobrze. Jest MI dobrze z dietą. W końcu! Mam dobry humor. Muszę Wam powiedzieć, że nic nie mobilizuje mnie jak spadki wagi. Jestem pozytywnie, bardzo pozytywnie nastawiona na zmianę.

4 września 2015 , Komentarze (10)

Dziś wstałam z przeświadczeniem że jestem chuda. Naprawdę! Czułam się taka szczuplutka, lekka, jak patrzyłam na ręce, brzuch, którego dziwo nie widziałam wystającego spod piersi, i pomyślałam, że jest super. Że uda mi się, że wczorajszy spacer po tesco wśród regałów z chipsami zakończony zwycięstwem przyniósł dziś owoce.

Potem zobaczyłam się w lustrze, okazało się że jestem taka sama jak wczoraj, ale nie zasmuciło mnie to jak zwykle. Tym razem jestem dobrej myśli, świadoma tego, że nie stanę się szczupła z dnia na dzień (co mnie jednocześnie niezmiernie zasmuca ;)).

Mój tato zabrał (czyt. pożyczył) wagę, i myślę sobie że to chyba jednak jest dobre, by nie ważyć się codziennie, tylko raz na tydzień, a może nawet i dwa, jak twierdzą niektórzy zacni mędrcy. Więc nowe postanowienie - ważenie tylko raz w tygodniu.

I jeszcze nauczyłam się jednej rzeczy, z której jestem dumna - piję czarną kawę, bez mleka! Ach, ten kto mnie nie zna, nie wie, ż przepadam za kawą (latte!), i myślę że takich oto tucznych kaw wypijałam ok. 6-8 dziennie. Kiedy okazało się, że kawa z mlekiem jest traktowana jak posiłek (!) byłam przerażona tym, że powinnam porzucić mój rarytas. Dziś zapijam się zwykłą, czarną kawą, i dzięki temu pozbyłam się jeszcze bólu brzucha który mi towarzyszył bo wypiciu kawy z mlekiem. 

Więc tak oto pozytywnie nastawiona moimi małymi sukcesami wracam do pracy, którą, notabene, uwielbiam!

2 września 2015 , Komentarze (3)

Wczoraj zasnęłam przed 22. Dla mnie - szok. Byłam kiedyś ptaszkiem nocnym, i spać chodziłam grubo po północy. Dziś jestem zmęczona i zestresowana. Zestresowana pracą, dziećmi, szkołą, dietą, swoim wyglądem.

Ciężko mi na diecie. Właściwie bardzo ciężko. Mam tak zapchany od rana do wieczora dzień, że nie mam czasu kiedy pichcić, nawet zorientować się co jutro mam zjeść. Staram się trzymać dzielnie, cały czas wpycham sobie do głowy mój nowy, chudy obraz, radość jaką wtedy czuję, i trzymam się tego rozpaczliwie. Na zmianę z myślą że nigdy mi się nie uda schudnąć, że sobie nie poradzę. Mój mąż bardzo we mnie wierzy, co mnie czasem śmieszy, bo za każdym moim nowym podejściem wierzy tak samo mocno że mi się uda, bardziej niż ja sama. 

I nie ćwiczę nic. Ech, no już tak nie mam kiedy tego robić, tak mi się nie chce, że znajdę z 10000 ważniejszych, nie cierpiących zwłoki rzeczy do zrobienia których normalnie nigdy nie robię. No ale dosyć smęcenia. Zaraz sprawdzę jedzenie na dziś, i mam nadzieję że poradzę sobie szybko z przygotowaniem posiłków. 

Jutro mam ważenie. Stresuję się tym. Mówią, że najtrudniejsze początki, i że na początku najwięcej spada. U mnie raczej cienko, nie dość że zaczynam dietę od 3 tygodni, to jeszcze spadki mam niewielkie.

Trzymajcie kciuki!

16 sierpnia 2015 , Komentarze (6)

Obudziłam się z lepszym samopoczuciem niż wczoraj. Na wadze mniej, obiecuję sobie po raz kolejny że ostatni raz podglądam wagę w inny dzień niż czwartek. 

Nie wiem czy tez tak macie, ale za każdym razem, kiedy rozpoczynam dietę, czuję się już dużo chudsza niż w rzeczywistości. Heh, śmieszy mnie to za każdym razem. I dziś poczułam się właśnie tak - szczupło, jakbym była mniej więcej na półmetku mojej drogi. Mam wtedy większy zapał do diety, dobre samopoczucie, chęć do ćwiczeń i w ogóle jestem wtedy miła i kochana, chyba dlatego że czuję się atrakcyjna.

Z tej radości pomyślałam sobie że przymierzę moje stare sukienki, które nosiłam już nie będąc szczupłą, ale myślę że jakieś kilka kg temu. "E, rozmiar XL, powinno być ok, zmieszczę się". Nie zmieściłam się. W takich chwilach karmię się wyobrażeniem siebie za 20kg. No, albo chociaż za 10kg. Będzie ok, dam radę.

AAAA! I zapomniałam dodać, że dziś pierwszy raz przemogłam się do wysiłku fizycznego :). 12 minut kręcenia hula-hopem w ramach rozgrzewki i 8 minut brzuchów. Wiem, że to niedużo, ale mam wewnętrzny bunt na ćwiczenia, i chyba boję się, że jak ruszę i z dietą, i z ćwiczeniami z kopyta, to jak zawsze skończy się to porażką. Dlatego postanowiłam, że przez tydzień będę robić to minimum. Hula-hop i brzuchy.

Bo nie wspominałam o tym, ale mam wieeeelki brzuch :)

 

15 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Mam strasznie kiepskie samopoczucie. Zastanawiam się co na mnie tak działa - ciężka noc przez ból pleców, boląca ósemka która daje znać o sobie raz na jakiś czas, czy może dieta? Nie jestem głodna, ale boli mnie głowa, jestem rozdrażniona, i tak sobie pomyślałam, że to może oczyszcza mi się organizm? Przyzwyczaja się do zdrowych rzeczy i źle reaguje na odstawienie wszystkich moich zgubnych miłości?

Czuję że dostaję mniej kalorii, ale jestem zmotywowana, sama się dziwię skąd mam siłę i chęci :). Miałam duże pokusy, byłam na grillu, ale dzielnie wzięłam ze sobą mój vitaliowy gulasz wołowy. Wprawdzie zjadłam nadprogramową cukinię, ale przygotowałam ją bez tłuszczu i potraktowałam jak kolację (w menu miałam placki z cukinii). No i arbuz. Ale z opamiętaniem. 

Dzień później miałam ważenie - 0,4kg w dwa dni właściwie, bo dietę zaczęłam od wtorku, a w czwartek już pomiary. Moja paranoiczna osobowość każe mi się ważyć codziennie, czego unikam jak ognia, ale dziś z ciekawości nie wytrzymałam, i też był spadek, ale postanowiłam że zapisywać będę tylko raz w tygodniu.

Łeb mi pęka, nie wytrzymam, uciekam, muszę chyba poleżeć, albo może w końcu wezmę jakąś tabletkę.

 

12 sierpnia 2015 , Komentarze (2)

Dziś drugi dzień diety.

Myślę, że kończy się sukcesem. Wprawdzie zaraz po obiedzie poczęstowałam się kawałkiem arbuza i garścią winogron, ale poza tym trzymam się tego co w przepisach.

Widzę już moje dwie słabości - ciężko mi wypić całą zalecaną wodę (aż 2,20l!) i trzymać się regularności posiłków. W pracy musiałam dziś wyjść na spotkanie o godzinie posiłku, wróciłam godzinę później, więc po przygotowaniu miałam już poślizg ok. 1,5h. Postaram się bardziej pilnować. Głód zaczynam czuć pod wieczór, ale to chyba muszę przetrwać, podejrzewam że stare nawyki dają o sobie znać.

Jutro mam dzień ważenia, nie spinam się za bardzo, bo to dopiero pierwsze dni.

Kiedy zaczynam wątpić że dam radę wytrwać, (przecież przede mną do zrzucenia 30kg!) wizualizuję sobie szczupłą siebie :). Eh, musi mi się udać, uda mi się!