Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Starość nie radość


Wczoraj zasnęłam przed 22. Dla mnie - szok. Byłam kiedyś ptaszkiem nocnym, i spać chodziłam grubo po północy. Dziś jestem zmęczona i zestresowana. Zestresowana pracą, dziećmi, szkołą, dietą, swoim wyglądem.

Ciężko mi na diecie. Właściwie bardzo ciężko. Mam tak zapchany od rana do wieczora dzień, że nie mam czasu kiedy pichcić, nawet zorientować się co jutro mam zjeść. Staram się trzymać dzielnie, cały czas wpycham sobie do głowy mój nowy, chudy obraz, radość jaką wtedy czuję, i trzymam się tego rozpaczliwie. Na zmianę z myślą że nigdy mi się nie uda schudnąć, że sobie nie poradzę. Mój mąż bardzo we mnie wierzy, co mnie czasem śmieszy, bo za każdym moim nowym podejściem wierzy tak samo mocno że mi się uda, bardziej niż ja sama. 

I nie ćwiczę nic. Ech, no już tak nie mam kiedy tego robić, tak mi się nie chce, że znajdę z 10000 ważniejszych, nie cierpiących zwłoki rzeczy do zrobienia których normalnie nigdy nie robię. No ale dosyć smęcenia. Zaraz sprawdzę jedzenie na dziś, i mam nadzieję że poradzę sobie szybko z przygotowaniem posiłków. 

Jutro mam ważenie. Stresuję się tym. Mówią, że najtrudniejsze początki, i że na początku najwięcej spada. U mnie raczej cienko, nie dość że zaczynam dietę od 3 tygodni, to jeszcze spadki mam niewielkie.

Trzymajcie kciuki!

  • GrajewsKi

    GrajewsKi

    3 września 2015, 00:14

    No, ja właśnie o godz. 00.11 wracam do domu, więc mi (kolejny raz) nie uda się pójść spać zgodnie z postanowieniem, czyli że przynajmniej przed północą. (Postanowienie jest, żeby o 23.00 już spać, ale chyba przesadziłem z realnością tegoż.) Widzę, że ludziki kibicują i coś radzą, więc ja też poradzę: kochaj i rób, co chcesz. ;-)

  • teologg

    teologg

    2 września 2015, 20:20

    spinaj pośladki i bierz się do roboty, znajdź chwilkę czasu wieczorem, żeby przygotować sobie jedzenie na następny dzień, trzymam kciuki za ważenie