Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Koniec odpoczynku + herbaciany problem


A więc od dziś z powrotem wracam na właściwe tory, koniec odpoczywania i pozwalania sobie na zbyt wiele, walczymy dalej ;) Wtorki i środy mam bardzo ciężkie w szkole, bo we wtorek mam lekcje od 8:00 do 16:20, a w środę od 9:50 do 17:15, więc niestety ciężko z aktywnością, bo wracam bardzo późno do domu i siadam do książek :( Na szczęście mam w tych dniach wf, we wtorek dwie godziny, a w środę jedną, więc to zawsze coś. Będę próbować znaleźć chwilę, żeby dołożyć jeszcze trochę ruchu w domu, dziś już nie dałam rady, ale nie zniechęcam się, bo dopiero wkręcam się od nowa w zdrowy rytm ;)
  Naskrobię coś zaraz o jadłospisie, ale powiem jeszcze o tytułowym herbacianym problemie ;p Mianowicie zauważyłam niedawno, że uzależniłam się wprost od herbaty. Piłam dosłownie po cztery dziennie, w weekendy to może i więcej. Jak kiedyś robiłam badania krwi, to miałam niedobór magnezu, ale oczywiście to olałam... Ale kolega zaczął mnie przekonywać, żebym coś z tym zrobiła, bo rzeczywiście jakieś negatywne skutki tego są, chociażby skurcze mięśni, które mi się zdarzają. Więc zaczęłam brać magnez i staram się nie pić więcej niż dwie herbaty dziennie, ale muszę przyznać, że to nie jest takie proste dla mnie, bo wprost uwielbiam herbatę ;) Co o tym sądzicie? Chyba nie mam innego wyjścia, jak ograniczać jej picie. 
To w sumie tyle na dziś, nic specjalnego się nie działo. Postaram się napisać jutro i przede wszystkim spróbuję poruszać się jeszcze oprócz tego wf-u w szkole. Pozdrawiam Was i trzymam kciuki ;)

A do jadłospisu dodam, że niestety dwie rzeczy poszły nie po mojej myśli... Po pierwsze rano odkryłam, że mam tylko białe pieczywo w domu, ale już dziś kupiłam ciemne, więc jutro się poprawię. Druga sprawa, to obiad - niestety, kiedy przyszłam do domu czekał już na mnie mało dietetyczny posiłek - mięso w jakimś sosie i sałatka jarzynowa, ziemniaki już zostawiłam, żeby nie dowalać sobie. No ale jutro będzie lepiej ;)
 
Śniadanie, chwilkę po 6:00 - herbata, dwie kajzerki z szynką, serem, papryką.
W szkole zjadłam dwie kanapki, takie jak na śniadanie i wypiłam kawę.
W domu, jakoś w okolicach 17:20 zjadłam obiad, czyli to mięso i sałatkę.
Potem wypiłam jeszcze jedną herbatę, zjadłam jedno jabłko i jedną mandarynkę.
Do tego piłam wodę oczywiście, przez cały dzień.

I to tyle, nie jestem jakoś specjalnie zadowolona, ale mówię, dopiero się rozkręcam, jutro mam nadzieję, że będzie lepiej ;)

Trzymajcie się! ;)

  • AnnaBella28

    AnnaBella28

    8 stycznia 2014, 15:57

    A propo herbaty. Pijesz mocna czy taka slaba? Bo ja tez w pracy potrafie wypic z 4-5 herbat, ale trudno to nazwac herbata - nie slodze i torebke trzymam ok 15sec. i czesto pije tez zielona herbate. Ale magnez to dobra rzecz. :D Druga sprawa to odnosnie twojego obiadu. Ja jak mieszkalam jeszcze z rodzicami to jak podstawiali mi obiad pod nos to dzielilam wszystko na pol i mowilam ze druga polowe odgrzeje i zjem za 2h. I rzeczywiscie to dzialalo. 1) jesz malo 2) zjesz wszystko (ten kto zrobil obiad bedzie zadowolony) 3) za 2h jak poczujesz glod to zjesz bez wyrzutow sumienia to co i tak mialas zjesc wczesniej 4) ilosc kalorii taka sama, a zoladek przyzwyczaja sie do mniejszych posilkow. :) Powodzenia