pokonana, rozgryziona, wnikliwie przeanalizowana, rozszczepiona na jądra atomów!
Myfonia z tarczą, vitalia na tarczy - do schrupania, połknięcia i mlaśnięcia jęzorkiem.
Co niniejszym czynię - mlask, mlask - oblizując jednocześnie usta po sowitej węglowodanowo-tłuszczowej uczcie.
Jeszcze jutro pozostaje mi zanucić: ta ostatnia niedziela... i Dukan come back!
Już plan sumienny w głowie się układa - podstawa to zaopatrzenie lodówki. W to co mogę, by w chwilach słabości, somnambulicznej wędrówki, drgawkowym kompulsie, hipoglikemicznym nawrocie, z potem na czole i drżącymi dłońmi, sięgnąć po.... niskotłuszczowy jogurt naturalny! O tak!
A po powrocie z pracy, lekkim posiłku, krótkim odpoczynku - znaleźć czas i siły na: ćwiczenia, rower, spacer,basen!
I jak mantrę powtarzać - jestem lekkim zwiewnym terminatorem w bikini!!!!
bebeluszek
2 sierpnia 2010, 18:33...a od myfonii motywacją zawiało! i siłą nową! podmuchaj i w moja strone myfonio! czyzby dzis był pierwszy dukanowy dzień? i jak poszło?