Wróciłam spod samiućkich Tart naładowana pozytywną
energią!!!!! Było cudnie, pogoda dopisała, tym samym warunki do
wspinaczki były znakomite. Górski wyjazd w pełni zrekompensował
nadmorską plucho-porażkę. Już tęsknię za górami...
Trzeba się jednak skupić na teraźniejszości i postarać by była niemniej przyjemna
Co
do jedzonka to góralska kuchnia rozpieszcza nawet podniebienia
wegetarian... placki ziemniaczane z sosem z prawdziwków na długo zostaną
w pamięci
Teraz jednak wracam do diety, takiej najbardziej racjonalnej tj. liczenia kalorii.
Zdrowo i pomału dość do celu - takie jest moje założenie. Nie śpieszy mi się już na żaden wyjazd, spotkanie, bikini... ect.
Nie muszę stosować żadnej mono-diety, rezygnować z chleba i najulubieńszych potraw, zajadać marchewki na śniadanie...
Pora zacząć jeść naprawdę sensownie.
Taki jest wiec plan:
1. Liczenie kalorii - w tygodniu 1200-1500 kalorii, w weekend pozwolę sobie do 1800.
2. Ćwiczenia z Cindy.
3. Brzuchy, pośladkowe i stepper.
4. Spacer.
5. Rower.
6. Masaże, kremiki itd.
7. Wykorzystać końcówkę urlopu!!!
kosia88
2 października 2011, 14:37Szczęściara!!!! super że wyjazd się udał....co do liczenia kcal polecam - sama zdecydowałam się w końcu na zliczanie i powiem że była to najlepsza decyzja dot. odchudzania jaką mogłam podjąć;))))