początki i końce. Fura ciach na stole. Wola słaba.
Weekendy śliwkowe - ale po co to drożdżowe pod nimi.
Chwilowo cisza... chwilowy brak pretekstu do łasuszenia. A zaraz zaraz, a wtorkowa wycieczka?
Ech, czy zaraz muszę się nastawić na objadanie. NIE!
Dziś
Marchewka na śniadania, zapita zieloną.
W takich kolorach mam pokój u rodziców...
Brzuch pełny, myśli prawie spokojne, na dworze słonecznie, muzyka z głośników...
Wdech wydech, wdech wydech...
Włosy schną, balsam się wchłania - zaraz do pracy. Siedzę w bieliźnie widzę mój brzuchol i rozpłaszczone na krześle udziska. Z profilu masakryczny cellulit. Majtki przepoławiają balerony.
Rany, nie jestem szczęśliwa we własnym ciele :(
Czy to nie dostatecznie duży pretekst żeby coś zmienić?
ar1es1
10 czerwca 2012, 09:35Na pewno da sie zorganizowac jedzonko na wycieczke aby nie bylo podjadania slodkosci i innych tego typu rzeczy:)) Mniam uwielbiam drozdzowe ciasto z owockami i kruszonka-chyba dzis cos upieke,hehe. Glowa do gory na pewno szybko wypracujesz cialo z ktorego bedziesz dumna.
ar1es1
10 czerwca 2012, 09:35Na pewno da sie zorganizowac jedzonko na wycieczke aby nie bylo podjadania slodkosci i innych tego typu rzeczy:)) Mniam uwielbiam drozdzowe ciasto z owockami i kruszonka-chyba dzis cos upieke,hehe. Glowa do gory na pewno szybko wypracujesz cialo z ktorego bedziesz dumna.