Najprawdopodobniej na tą dolegliwość cierpi nasz mały, choć wielki sercem przyjaciel...
13 letni mieszaniec jamnika.
Parę dni przed świętami zaobserwowaliśmy u niego problemy z poruszaniem. Wyglądał trochę jak pijany, tylne łapki wyraźnie nie chciały współpracować z jego wolą. Chodził ale trochę się zataczał. Oczywiście natychmiast wezwaliśmy weterynarzy. (w aucie pies dostaje szału, więc wizyta w klinice nie wchodziła póki co w grę).
Nic konkretnego nie wynikło z badania. Może i lekarze mieli jakieś przypuszczenia, ale niestety nie podzielili się z nami tą informacją. Od czego jednak jest internet.
Pytania lekarzy naprowadziły nas na diagnozę która niestety dotyczyła kręgosłupa. To poważna sprawa, lecz mieliśmy jednak nadzieje... Ale niestety. Po serii zastrzyków, któregoś dnia, pies - zamiast wstać pewniej - nie chciał ruszyć się z posłania. Kiedy udało nam się go wreszcie wywabić, okazało się, że ma całkowity niedowład...
Tylne łapki ciągnął za sobą niczym ogon foczy... widok rozdzierający serce.
Reakcja lekarzy, to codzienne zastrzyki sterydowe (do tej pory były zrobione chyba 3 w odstępach co 2 dzień). I tyle. Żadnych innych pomysłów na leczenie, żadnych wskazówek jak mu pomóc, nic... Nawet idea prześwietlenia upadła tak szybko jak się pojawiła. Pustka w sercu i głowie.
A do tego piesek mieszka z nasza babcią, która nie jest w stanie go podnieść. Nagle nasz świat wykonał obrót o 180 stopni, 3 razy dziennie musimy jeździć, żeby go wynosić na siku... Babcia coraz bardziej zmęczona, zestresowana... pomysł jeden pojawił się w głowie - jak psu "pomóc"... Powiedziałam że nie oddam go rzeźnikowi, że razem z bratem będę walczyć o każdy ruch łapą!!!
Od czego w końcu jest internet!
Zaczęłam czytać - o psich wózkach, rehabilitacji, fizjoterapi - masażach, pływaniu, laserach - o walce jaką toczą ludzie na całym świecie. Walce, którą a się wygrać!
Aż w końcu natrafiłam - na lek. wet. pana Sekułę z okolic Wrocławia - który specjalizuje się w psiej dyskopatii, nastawiając psie kręgosłupy. Ilość pozytywnych opinii, to że pieski które miały być już uśpione stawały na 4 łapy po paru zabiegach, fakt że udało mi się skontaktować z paroma osobami, które faktycznie potwierdziły jakoś jego usług przeważyły o wyjeździe. Mały oszołom dostał leki na nerwice na podróż i (w piątek 4 stycznia) ruszyliśmy :) Zabieg trwał jakieś 20 minut - wszystko w psie zostało wyprostowane i wprowadzone na miejsce. Dostaliśmy dokładne wskazówki jak mu pomóc, ponieważ doszło już do zaniku połączeń neurol. i zaniku mięśni. I już pod koniec pierwszego dnia po powrocie od pana doktora, po intensywnej rehabilitacji - zobaczyliśmy coś co wlało nadzieję w nasze serca - łapka drgnęła :)
Wczoraj dzień 2 intensywnej, parogodzinnej rehabilitacji - gimnastyka + masaż ręczny, + masażer i naświetlane lampą z podczerwienią. Niestety póki co bez zmian.
Doktor powiedział, że jeżeli nie będzie poprawy do poniedziałku (7 stycznia) - potrzebna będzie kolejna wizyta. (czytając historie innych, wiem, że to normalne - często potrzebne były 3-4 wizyty).
Po 3 dniach, pacjent bez zmian - niestety :( Do tego coraz trudniej wywabić go z posłania. Zapadła decyzja o kolejnym wyjeździe do weterynarza (8 stycznia) - a tam ustalono że zostanie na miejscu ponieważ po raz kolejny wypadł mu dysk i konieczne są bardziej intensywne zabiegi. Oddaliśmy go w ręce fachowca, jestem dobrej myśli :)
basiaaak
7 stycznia 2013, 13:46Pisałam wczoraj komentarz i jednak go nie dodało:( Popłakałam się jak czytałam Twoją relację :( Trzymam kciuki i jestem pełna podziwu Waszej determinacji :)
pam254
7 stycznia 2013, 00:46WITAM! o c chodzi z tym PICH? cz to jkas dieta?? Mam nadzieje ze z piesiem bedzie ok pozdro