Pierwszy - totalna porażka. Bardzo chciałabym zwalić wszystko na @ (chcica na słodkie wielka jak nigdy), chorobę, pogodę i nadmiar dziwnych obowiązków po pracy...
Ale... pewnie zabrakło też po prostu silnej woli, wytrwałości, mobilizacji...
Rezultat to dodatkowe 800 g...
Ten tydzień nie zacznie się łatwo. 2 dni szkolenio-konferencji, na śniadanie kawa i ciacho, obiad (jeśli będzie jakiś wege) tez raczej niesubordynowany z moim menu.
Wrócę późno, czasu na ćwiczenia nie będzie...
Ale, ale, ale, ale - i tak będę walczyć, o zdrowszą siebie!
Symsydka
23 września 2013, 07:42Walcz i się nie poddawaj, a efekty, nawet jeśli powoli to i tak się pojawią :)