bilans dodatni...
Wczoraj na wadze liczba krytyczna - 81,9 - życiowy max osiągnięty po raz pierwszy rok temu...
Myślę, że niżej upaść się nie da - ale - można. Przecież jest jeszcze piękna 90, a potem okrąglutka 100...
Cellulit można pogłębić, ciało zwiotczyć - świetnie mi idzie...
Nie wiem, czy to użalanie się nad sobą, czy już publiczna chłosta?
A przecież wszystko zaczyna się w głowie...
To tam rodzi się potrzeba na słodkie i zmęczenie.
Najgorsze w moim wypadku jest to odpuszczanie, dopada mnie tydzień w tydzień...
Jakby mi wcale nie zależało, nie umiem dogadać się sama ze sobą.
Kolejny poniedziałek oznaczający "start.".. czy wytrwam chociaż do popołudnia?
razowiec 180, pasztet cukiniowy 100, pomidor 20 = 300
marchewka 20, jabłko 90, kawałek drożdżówki 150 = 260
zupa cukiniowa 200, razowiec 160, masło 80, pasztet 80 = 520
budyń (na mleku 0,5 z ksylitolem) ok 150, kawa z mlekiem 40 = 190
razowiec + dodatki 240
1510 kcal
1h stepper + pośladkowe