Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
1/7, tydzień 4/7


waga łaskawa po wczorajszym pedałowaniu 79,2.
Czekam z utęsknieniem na drugiego bałwana za 7, bo przecież  śnieg zaczął prószyć... :)

W gardzieli "jakieś coś" - boli i nie pozwala jeść. Leczę się od 5 dni domowymi metodami,a le chyba wybiorę się do lekarza...
cdn...

cd...
Tak jak powiedziałam tak zrobiłam. Niestety - L4 i ropne zapalenie gardła :(
W pracy widzę niezadowolenie z powodu mojej nieobecności. Tak to jest jak, wszystko przy jednej wystawie robi jedna osoba. Niestety, inni muszą być choć odrobinę bardziej elastyczni i mieć na względzie, że ktoś może zachorować. Milion razy bardziej wolałabym być zdrowa, na posterunku w pracy - z resztą przy pracy nad bardzo przyjemną wystawą. (Tym bardziej boli taka śednioskrywana reakcja). To, że nie zwijam się z bólu, nie płaczę, nie histeryzuję, nie znaczy, że nic nie czuję. Każde przełknięcie śliny to od kilku dni koszmar. Zarwane mam już 3 nocki... a dziś pierwszym posiłkiem byłą zupa po 16...

barszcz 200, 2 kromale razowca 300 = 500
banan 100
winogronko 100
resztka jabłecznika + kawa = 250
razowiec + dodatki (pasta z bakłażana, cheddar) 400

1350