Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Do urlopu 14 dni


Radość wymieszana z myślą, że spędzę go na miejscu i nie w takiej formie cielesnej jakiej chciałam. Ot, tradycyjny już stan.

Ale i tak się cieszę, że będę mieć czas na jednodniowe wycieczki, twórcze, kreatywne działania, pedałowanie w terenie w trasy dalsze, na ogród babciowy itd :)

No i działam każdego dnia, nie tylko teraz (pomijając okresy jakiegoś strasznego odpustu :) w kierunku  poprawy swojej kondycji i ciała.

Wiem niestety doskonale, że żeby kondycja wystrzeliła w górę, przydałoby się zrzucić z siebie ciężar jakiś 10 kilo. To spore obciążenie, które krępuje mi ruchy, odbiera lekkość i blokuje stawy... Nie no, nie zachowuję się jak foka na lądzie, ale jak mam mniej jestem sprawniejsza. Wiem to, a nawet jeszcze pamiętam... 

Przeglądałam ostatnio wykres własnej wagi, ach ten rok 2010, tak było pięknie... okolice 66 kg i świąt u stóp :) Szkoda tylko, że nagle zaczęło mi się wydawać, że mogę wszystko jeść :( A potem nic tylko narastająca fala większej i większej masy...

No cóż, pozostaje pielęgnując wspomnienie w głowie, dążyć do tego celu! Co jak co, ale to, zależy ODE MNIE! 

24 maja 2018

76,9

23 maja 2018

77,1

16 maja 2018

77,5

15 maja 2018

77,9


4 maja 2018

78,7

20 lutego 2018

79,5

12 lutego 2018

80,4


pokonane 3,5 kg. Dobre i to!
  • wPatka

    wPatka

    26 maja 2018, 05:49

    :D Ładnie waga spada :) Powodzenia dalej!!!