A więc tak jak w temacie, zjedzone wszystko co wczoraj zaplanowane. Na kolację zjadłam resztki sera białego, którym wypełniałam paprykę, garść orzechów i 4plasterki wędliny drobiowej (ale takie małe i cieniutkie że ledwo smak poczułam). I tak jak wczoraj na wieczorne ssanie w pogotowiu mleczko tym razem nie z kakałkiem a z siemieniem lnianym... pychotka, przynajmniej dla mnie :)
Na jutro przygotowane i już zapakowane w pojemniczki
Sniadanko - takie jak wczoraj - zawijasy z sałaty, plasterka sera, plasterka wędliny i papryki marynowanej + plus 2 jajka na twardo
II śniadanie - połówka papryki z serem białym, przyprawami, ziołami, rzeżuchą, cebulką i oliwkami czarnymi
obiad - przygotowałam coś takiego-cebulkę podsmażyłam dodałam czosnek, puszkę fasoli czerwonej, łodygę selera naciowego, kawałkami łososia, oliwkami i serem mozzarella. Dla mężusia z kaszą a dla mnie podane na rukoli.
kolacja - coś się wymyśli, zapewne jakieś resztki.
Generalnie to największą moją udręką są śniadania i kolacje. Jesli chodzi o poranny posiłek to jak dla mnie musi być solidny, daje mi to energię na cały dzień, a jak zjem małe to zaraz mnie śsie. Ale objętościowo się tym nie martwię, bo wiem, ze śniadanie musi być porządne. Gorzej jest z kolacją. Jak wracam z pracy mam ochotę zaatakować lodówkę :) I nie mam ochoty skończyć. Nie wiem czemu.. Musze to jakoś uregulować. Mam nadzieję, że to się zmieni. Pamiętam jeszcze czasy gdy byłam szczuplutka i jadłam mało i często a energii miałam całą masę - zupełnie inaczej niż teraz..