Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Weekendowy czas stop

W piątek jak pamiętacie miałam ruszyć z dietą i tak też się stało. Wstałam, porozciągałam się, zjadłam 3 kromeczki z miodem i pestkami dyni, popiłam to zieloną herbatką ubrałam dresy, kijki w dłoń i....

...i wtedy zadzwonił telefon, była to żona naszego najlepszego przyjaciela... Adaś(nasz przyjaciel) musi mieć kolejną operacje kręgosłupa, lekarze rozkładają ręce, grozi mu wózek... uuu... źle i to bardzo źle... Adam jest załamany i żona przyjaciela prosi żeby mój Emek przyjechał, pogadał, pocieszył. Mój Emek w czwartek wrócił z poligonu, wycieńczony, ledwo stojący na nogach, w domu nie było go 3 miesiące. Ale cóż, przyjaciel w potrzebie...i to w dodatku jedyny z licznej paczki który po śmierci naszego synka przyjechał by z nami być. Takie przyjaźnie należy pielęgnować! Nawet kosztem diety... jak staliśmy tak wsiedliśmy do samochodu, ja tylko biegiem spakowałam nasze ciuchy i chudy twaróg, jogurt naturalny, pierś z kurczaka i kefir ( w końcu jestem na diecie). Przyjaciele mieszkają 160 km od nas wiec to nie takie pstryk i jesteśmy ale po 3h (tak, dobrze widzicie- przebudowy)dotarliśmy. Przegadaliśmy Adasiowi nastawiliśmy go pozytywnie, po wydurnialiśmy się z jego córkami (3 i 1,5) i w sobotę w drogę powrotną. Żeby Emek miał okazję poczuć, że jest w domku a ja żebym normalnie wróciła do diety bo niestety moje kefirki i twarożki bardzo przypadły do gustu dziewczynkom i mi mój niewielki zapas opędzlowały a ja byłam zmuszona jeść "normalne" rzeczy ale w ograniczonej ilości.

W sobotę w drodze powrotnej ok 70 km za Giżyckiem(bo tam nasi przyjaciele mieszkają) zapaliła mi się całkiem niewinnie pomarańczowa lampka. Całe szczęście Emek czuwał i postanowił: zatrzymujemy się. Niewinna lampka okazała się chłodnicą, jak się potem dowiedziałam jeszcze pół km i zatarłabym silnik. Auć! Chłodnica poszła, dziura taka że jak się wlewa wodę to ciurkiem leci(kamień z kochanych przebudów dróg), więc dzwonimy po Assistance i tu szok! Owszem nasze ubezpieczenie obejmuje lawetę w promieniu 150 km ale po wypadku!Wrrr.. nauczka nie słuchać pań, tylko czytać umowy! Laweta na nasz koszt 600 zł :( Nie było wyjścia zadzwoniliśmy po Adasia, ten ściągnął nas na holu do Giżycka, tam samochód do zaufanego mechanika i za tydzień w piątek możemy go odebrać. Całe szczęście w Giżycku był też inny kolega Emka i z nim się zabraliśmy w niedzielę wieczorkiem do domu.

Takim oto sposobem ominęłam prawie 3 dni diety! Jedyny plus to taki, ze Giżycko jest piękne, dzieciaki znajomych ruchliwe więc biegałam i spacerowałam aż mi nogi w tyłek wchodziły :)

Dziś telefon odkładam na bok,(gdyby się gdzieś paliło, oddzwonię potem ;)) zaraz wskakuje w dresy i lecę z kijkami. Mam nadzieję, że już bez większych sensacji!

PS. Czy u was też dziś dalej tak pięknie?Czas start ZACZYNAMY! Buziaki

  • agulina30

    agulina30

    31 marca 2014, 10:34

    oj! to trudny miałaś weekend. powodzenia w dietkowaniu /u mnie też od rana słoneczko:)/