Podjęłam wczoraj wyzwanie brzuszkowe :D całe szczęście, że zapisałam się na 2000 brzuszków bo wczoraj byłam mocno zdziwiona swoja formą. Cóż kanapowy leniu? Czego się spodziewałaś? Myślisz, że skoro parę lat temu robiłaś brzuszki na pstryk to to, pomimo lenistwa i obżarstwa zostaje? Otóż nie! Trzeba nad sobą PRACOWAĆ!
Ale nic straconego Moje Drogie, wzięłam się za siebie i za miesiąc pykne brzuszków 4000 a potem zostanę już przy 6000
Mój Kochany eMek jak zobaczył że jego żoneczka w pocie czoła ćwiczy swój baleronik to co zrobił??? Otóż usiadł na kanapie i zaczął wcinać Ptasie Mleczko! Paskuda wstrętna zachowuje się jakby miał własnego sporych rozmiarów tasiemca a przy tym wygląda jak patyk. Ale w sumie na dobre mi to wyszło. Po pierwsze wpałaszował całe ptasie mleczko co sprawiło, ze nie miało mnie co kusić i do mnie oka puszczać, że to przecież tylko jedno malusieńkie czekoladowe cudeńko i krzywdy mi żadnej nie zrobi...
A po drugie jak popatrzyłam jak jadł to myślałam to ja Ci pokarze i zamiast 50 to 70 , bo mój mąż to i owszem wysportowany, szczupły ale brzuszków to on nie umie robić i zawsze nad tym ubolewa. W czerwcu zdaje półroczny wf i jestem ciekawa które z nas będzie w stanie zrobić więcej brzuszków
Do tego podjęłam wyzwanie rozciągania się co rano: o czym niestety przypominam sobie jak już robię siu siu w łazience i wracam udając że dopiero wstałam i zaczynam się rozciągać. Ale od czegoś trzeba zacząć prawda? Dobrych nawyków się uczymy same do nas nie przychodzą by już stać się codzienną rutyną.
Wyzwanie spalić 2000 kcal w miesiąc co jak się okazało trudne nie jest i myślę ze w przyszłym miesiącu spokojnie mogę sobie wpisać te 6000 może 8000 jeśli to ma być naprawdę wyzwanie
Jeśli chodzi o ćwiczenia chciałabym podjąć wyzwanie przysiadowe 2000 i nożycowe 2000. Może ruszę już dziś.
Można? Można! i ja też dam radę
Ale tak naprawdę największym wyzwaniem do którego przygotowuję się psychicznie jest jedzenie ryb 3x w tygodniu. Nie lubię ryb. Wręcz nie znoszę. Nie wiem czemu, więc mnie o to nie pytajcie, nie lubię i nie jadam. Ale mój brat tez ich nie lubi, moja przyjaciółka której rodzice mieszkali klatkę dalej niż moi też nie je ryb, jej brat żeglarz tak samo... Wiec to może nasz region... To skąd Ty jesteś dziewczyno zapytacie? Z Mazur ot, taki paradoks. Ryb świeżutkich pod dostatkiem to może i mi/nam się w tyłku przewróciło... kto wie...Ostatnio zaczęłam jeść tuńczyka z puszki na kolację ale czy to można zaliczyć do faktycznego jedzenia ryb?
Dlatego moje wyzwanie na przyszły tydzień to zjeść 1 raz na obiad rybę w przyszłym tygodniu 2 razy a potem zobaczymy czy powtórzę 2 czy już na 3 uda mi się wskoczyć.
Jedzenie ryb jest zdrowe, niskokaloryczne i... może cud sprawi że kiedyś powiem że smaczne? A może polecicie mi jakiś przepis z vitalii? wypróbowany na smacznie zrobioną rybę?
Miłego dnia!!!
agulina30
2 kwietnia 2014, 10:17u mnie to samo -mąż bez zbędnego tłuszczyku, ale on dużo ćwiczy, biega - więc ja przy nim też musiałam w końcu wziąć się w garść! może to i dobrze, ale wiem jak to może wkurzać!
naati86
2 kwietnia 2014, 10:25A mój nic nie ćwiczy! Tzn od pół roku biega całe 2 km dziennie, ale w wyglądzie to nic nie zmieniło jaki był taki jest. To jest draństwo! Opycha się czym się da i do tego ma figurę. Ale u nich to rodzinne jego rodzice tak wyglądają jego bracia i siostry też. Sprawiedliwości nie ma! Ważne, że coś możemy same z tym zrobić a nie przyjąć za fakt że jesteśmy grube i grube umrzemy :)