Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
10 kg :)


nareszcie się ruszyło !


a to wszystko za sprawą ( tak wiem, zaraz będą wykłady na ten temat) 7 dniowej diety bananowej


po prostu już byłam zmęczona swoją wagą, tym 61-62,5kg..

nie mogłam się oprzeć jedzeniu, jakoś się oduczyłam i co chwila sobie coś kupowałam


no pięknie wiem :)

ale bywały lepsze posiłki


no ale mniejsza o jedzenie ;)


jak już powiedziałam zawzięłam się znowu, tak jak gdy zobaczyłam moje 70 kg na wadze :D

już kiedyś czytałam o tej diecie ale obawiałam się trochę o jojo i monotonność..

ale postanowiłam wypróbować po przeczytaniu różnych pozytywnych opinii.

zaczęłam dietę w sobotę 25.01

a dziś jest środa i przekroczyłam magiczną granicę :)

ważę 59,6 kg i jestem bardzo szczęśliwa.

w piątek ostatni dzień diety, ja już teraz się martwię, co będę mogła jeść, tak żeby waga nie

poleciała w górę ;)

powoli będę zwiększała jedzonko, ograniczę słodycze, fast foody pozwolę sobie raz na

jakieś 2-3 tygodnie odwiedzić - no niektóre potrzeby trzeba spełniać, bez tego było by

dosyć ciężko ;)


będąc na tej diecie czuje się głód, jednak gdy widzi się efekty to jest on niczym ;)

czuje się spokojnie, bo wiem że nie będzie żadnych niespodzianek na wadze wieczorem, lub na

następny dzień, tak jak przy normalnym jedzeniu, a raczej obżeraniu się hehe

 

i zdjęcia sprzed jakiegoś tygodnia




  • Nadusiaa

    Nadusiaa

    29 stycznia 2014, 22:20

    a może się troszeczkę wysilisz i poczytasz wcześniejsze posty !!! To co robię, to moja sprawa i nie musisz do mnie pisać w ten sposób, przepraszam jeśli tak bardzo uraziłam Twoją osobę swoim postem :) to raz. a dwa że ja się nie odchudzam bo się nie mieszczę w ciuchy, (apropo mieściłam się we wszystkie moje ciuchy, tylko nie wyglądałam w nich tak, jakbym chciała) tylko zaczęłam się odchudzać 4 miesiące temu i jak widać z całkiem niezłym skutkiem, bo straciłam 10 kg. i nie przez konkretne diety (bo takowych nigdy nie robiłam, teraz robię wyjątek), tylko SIŁOWNIĘ, ogólną aktywność fizyczną plus do tego zdrowe odżywianie - to znaczy 5 porcji, wykluczenie niektórych produktów, ograniczenie innych, zamiana soków na wodę, oleju na oliwę, itp. A teraz cały czas jadłam normalnie, ale waga stała w miejscu. Było między 61 a 62 kg ale mi to nie wystarcza. Czułam, że potrzebuje jakiejś zmiany, ponownego odzwyczajenia się od łakoci i to się udało, bo nie mam na to kompletnie ochoty. A to że na zdjęciu jest tyle jedzenia, to niestety, ale muszę Cię zmartwić, bo jeśli tego nie widzisz, to nie moja wina. Tam siedzi facet :) Tak, nie jestem sama, więc chyba wiadomym jest, że to co jest na zdjęciu, nie jest tylko moje ?? A tak poza tym, to z czego wywnioskowałaś, że ja na co dzień tak jem? Ktoś napisał, że to zdjęcie mojej codzienności? Przepraszam, ale nie wierze że Ty nie grzeszysz :) CAŁKOWITE wykluczenie z jadłospisu takich rzeczy, to dopiero była by katastrofa moim zdaniem. Każdy ma od czasu do czasu jakąś pokusę, a świadomość, że NIGDY tego nie zjesz, bo nie i koniec, to dla mnie porażka. Wszystko, co zakazane, najbardziej kusi. Więc raz na 2-3 tygodnie można sobie pozwolić na niezdrowe jedzenie moim zdaniem. Pozdrawiam i może jednak jak już chcesz coś skomentować w taki obraźliwy sposób, to chociaż się wysil troszeczkę i poczytaj poprzednie posty... Bo moja dieta na pewno nie polega na tym co Ty mi tutaj wypisujesz. Nie wiesz, to po prostu nie komentuj i tyle.

  • ZobaczePiatke

    ZobaczePiatke

    29 stycznia 2014, 17:32

    O co chodzi z tą dietą? :D

  • megan292

    megan292

    29 stycznia 2014, 17:27

    O matko, co za debilny pomysł... Twój normalny sposób "odżywiania się" to wpieprzanie po 5 cheesebergerów na raz, a jak już się nie mieścisz w żadne ciuchy, to zaczynasz się głodzić i jesz same banany. Naprawdę, rewelacja. Skończysz tą "dietę", zaczniesz wcinać po staremu i będzie10 kg do przodu. Z góry gratuluję.