Dzisiaj spałam w mieszkaniu ojca w moim dawnym pokoju u Mamy. Zresztą, jak od kilku dni, bo swoje, na tym samym piętrze odstąpiłam córce z wnuczką i przyjaciółce wnuczki wziętej przez córkę na wakacje dla towarzystwa do małej. O 3;32 od kilku dni budziłam się i odwiedzałam toaletę ale nie byłam świadoma, dlaczego. Dzisiaj zagadka wyjaśniła się. Mieszkanie jest na wysokości drugiego piętra, mam oczywiście otwarte okno przez cały dzień i w nocy też. Pod oknem u mnie rosną olbrzymie lipy i teraz pachną jak oczadziałe. U ojca po wschodniej stronie, oprócz lipy są jarzębiny i wiśnie. Tam mam synogarlice, które tokują i gruchają później a tutaj jakiś ptak, musi być z tych większych na wysokości moich okien o 3:32 zaczął i tak z dziesięć minut dawał nieprawdopodobny, głośny koncert na wiele nut. Było jeszcze szaro. Potem przez godzinę cisza a teraz świergotają jakieś mniejsze ptaszki na zmianę z szumem samochodów i głosem tramwaju. Ten ptak jednak dokopał się do moich licznych wspomnień z okresu obozów harcerskich i nie pozwolił zasnąć.
Tak samo głośno śpiewały ptaki na warcie od 2 do 4-tej. Obóz wtedy najgłębiej spał, budził się świt, szarzało, a potem pojawiały się w słoneczne dni poranne zorze różowe, świetlisto-złociste. Był to znak do zmiany warty, możliwość jeszcze na 3 godziny snu.
Najwspanialsza warta była jednak ta od 4-tej do 6-tej, Chyba nie ma nic piękniejszego, gdy wstaje świt, ptaki świergolą na zmianę, światło jest cudowne, na liściach poranna rosa, czasami podnosi się mgła. Nie ma strachu, wszystkie zakamarki jasne, obóz jak na dłoni, trawy są świeże i błyszczą w słońcu. Można pisać kartki i listy w totalnym spokoju. Budzi się zastęp dyżurny do kuchni. Za chwilę zapachnie ogień z suchych świerków i poranna gorąca zbożowa kawa. Nie warto już się kłaść i cały strumień do higieny jest tylko do naszej dyspozycji, bez obawy, że ktoś wyżej w jego biegu wypłukał usta z pasty do zębów, latryna też jest tylko nasza, bez podsłuchu można oddać się trzymanemu przez kilka dni opróżnianiu.
Sobota i niedziela zgodnie z przewidywaniami była senna, spokojna i relaksująca z małym epizodem.To wizyta bratowej z dwoma bratankami, 9 i 10-cioletnimi ślicznymi "szatankami". Oni i te dwie panieneczki, 9 i 10lat, wilczki w owczej skórze roznosiły przez dwie godziny dom, utrudniając dostęp każdego słowa do własnego ucha. Zdołały dwa razy spaść z Bedingi, wiecie jakie są szerokie, wyrwać klamkę z drzwi do pokoju, dwa razy się zatrzasnąć w nim, zjeść kilo słodyczy i nie móc zmieścić ulubionych naleśników. Na szczęście, bo w sobotę i do południa w niedzielę była barowa pogoda, zostały zaproszone na niedzielę do kawalerów,a tam jest piętrowy domek z olbrzymim zaszklonym tarasem i babcia mogła odzyskać równowagę psychiczną. Niedzielę poświęciłam na zaległą korespondencję, ducha, czytanie, prasę, politykę, film i dokształt z historii i tajemnic ziemi, słuchałam muzyki, zmyłam lakiery i pomalowałam paznokcie. Obiad,ojciec i luuuuz.
Mayan
14 lipca 2014, 23:03Rozmarzyłam się. Całe lata jeździłam na obozy harcerskie. Nocne warty..... masz rację wspaniałe. Od tamtych lat kocham deszcz a dokładniej jego bębnienie o dach namiotu. Dzięki za obudzenie dawnych wspomnień :)))
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:19Najmokrzejszy obóz był chyba dla mnie w lato 66 roku, to było k.Koniakowa, przemokły wszystkie namioty, nawet grube wojskowe 12-tki, dwie noce spędziliśmy w małżeńskim łóżku Leśniczego, a rogi jeleni i wypchana sowa na ścianie straszyły nas w skrzypiącym drewnianym domu. Triumfowały Siostry Panas i ich przebój: Nie mów nic, nie mów nic nie powtarzaj się, sam to wiesz, sam to wiesz zawsze było źle, szkoda słów, szkoda słów, to już wieczór,to już noc,pożegnajmy się bez słów.....
moderno
14 lipca 2014, 21:04Ostatnio mam kłopoty z zasypianiem i czasami udaje mi się zmrużyć oko dopiero nad ranem. Mieszkam przy lesie i często też jestem mimowolną słuchaczką takich ptasich treli
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:22Zwykle człowiek nie docenia tego co ma, póki tego nie straci, prawda? Od kilku lat staram się żyć uważniej, nie być w kieracie i nie popadać w rutynę. Życie wtedy jest zdecydowanie piękniejsze. Buziaczki
elkada
14 lipca 2014, 19:52Przy Twoich tekstach to niejeden pisarzyna niech czapkę z główki zdejmie i się pokłoni z szacunkiem,czytam Ciebie codziennie i z niecierpliwością czekam na następne odcinki tego super serialu...
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:24Dzięki, sprawia mi ta pisanina przeogromna frajdę. Miłego dnia
irena.53
14 lipca 2014, 19:05Solidny reportaż, a nawet więcej, - toz to beletrystyka - czy dobrze mówię ?... W każdym bądź razie ciekawy opis, . Bardzo ładne, ale najważniejsze,że masz z tego tyle radości. Też sie cieszymy.... myslę,że I innym dodajesz zapału I radości - pozdrawiam
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:27Tak, bardzo dobrze się tym bawię, to są małe wprawki do reportażu z mojego Camino po Włoszech. Takie sobie Marzenie, dla Motywacji POCO? Całuski
Magi57
14 lipca 2014, 18:05Wspomnienia sa piękne, Ty swoje też cudnie opisujesz naprawdę powinnaś zająć się pisaniem. Twoje opisy można czytać jak powieść.
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:29Dziękuję Kochana, miło mi to czytać..
.Puckolinka.
14 lipca 2014, 11:06hehe ja dom rodzinny mam praktycznie pod lasem, i zawsze jak wracałam z imprezy za czasów młodzieży :P spałam na poddaszu bo tam było chłodniej i mama nie zaglądała.... i miałam ochotę powybijać te ptaszyska bo mi spać nie dały dziś mi tego brakuje :)
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:32Sama widzisz? Musiało parę lat upłynąć, musi się zdobyć trochę doświadczeń aby docenić to co się miało. Miłego dnia
ckopiec2013
14 lipca 2014, 08:32mój Franuś w pojedynkę, potrafi w krótkim czasie zamienić mieszkanie w pobojowisko, buziaki
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:34To wiesz o czym mówię i jak wygląda taki kipisz.. Ale i takich uwielbiamy,po to są babcie.
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:35To wiesz o czym mówię i jak wygląda taki kipisz.. Ale i tak ich uwielbiamy, po to są babcie.
Japi46
14 lipca 2014, 08:15tez wyjezdalam na takie obozy i wspomnienia z warty to sa chwile niezapomniane. ja libialam jeszcze siedziec na warcie przy ognisku od 22-24 i wogole w nocy. Cudne wspomnienia. Buziaki
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:43Ja też, ale to już wspomnienia na inny czas, kominka, ognia, kaflowego pieca, pieśni obozowej. "Już rozpaliło się ognisko, dając nam ciepły ognia blask, siedliśmy w koło przy nim blisko i w całej Polsce siedzą tak, siedzą harcerze przy płomieniu, ciepły blask ognia skupia je, wszystko co złe to szuka cienia do światła dobro garnie się.... samych dobrych dni
gilda1969
14 lipca 2014, 07:53I luuuuz...:))) Nie powinnaś pisać książek, Małgorzato miła?:) Masz tak piękny styl, że o sprawach każdych piszesz tak, że chce się czytać jeszcze. To się nazywa talent literacki. Pozdrawiam Cie najserdeczniej:)
Nakonieczny
15 lipca 2014, 06:46Cieszę się, widzę, że zmieniłaś miniaturkę. Czy to Twoje dzieło. Miłego dnia tak od serca
gilda1969
15 lipca 2014, 07:28Tak, to moje dzieło:) a raczej jego fragment, bo miniaturki mają formę kwadratową, a obraz jest prostokątny. Lubię ten obraz, który namalowałam po przyjeździe z przepięknego Stonehenge, mojego spełnionego marzenia, bo zawsze chciałam pojechać tam, by dotknąć magicznych kamieni. Miłego dnia, Małgorzato. Niech przyniesie dużo uśmiechu:)