Dzisiaj są Urodziny Mojej Kochanej Cioci Halinki, młodszej siostry Mamy. W naszej Rodzinie obchodzi się głównie imieniny, Dzień Patrona, którego dano nam na Chrzcie, drugie imię jest zwykle imieniem Patrona z dnia Urodzin albo starszego członka rodziny. Stąd moje Małgorzata dane na chrzcie i Antonina z dnia urodzin i po Dziadku mojej Mamy. Stąd też i moja tegoroczna pielgrzymka do św. Antoniego w Padwie i św.Rity czyli Małgorzaty w Cascia we Włoszech połączona z Kanonizacją Biskupa Karola Wojtyły, który Bierzmował mnie 50 lat temu w 1964 roku w Andrychowie.
Mieszkając jednak przez 40 lat przez studia i pracę na Śląsku,przywykłam, że obchodzi się tam bardzo uroczyście Geburstag , zwłaszcza Abrahama tj.50 Urodziny Mężczyzn,co zrozumiałe w tej okolicy, bo zwykle rzadko który hajer (górnik dołowy) dożywał tego wieku. Przez wiele lat myślałam, że okropnie jest obchodzić Urodziny w Dniu Wybuchu wojny, gdy Ciocia uświadomiła mi, że to wojna podle wybuchła na jej 2-gie urodziny, co jest chyba jeszcze okropniejsze. A Lwów nasze miasto rodzinne po Pakcie Ribentrop - Mołotow przechodziło z naszych rąk w ręce rosyjskie i z rosyjskich w ręce niemieckie w 1939r, by w czerwcu 1941 przejść znów w ręce rosyjskie, teraz ukraińskie i by nigdy nie wrócić już do polskich...Cała nasza rodzina zostawiając wszystko, ratując życie jak ptaki rozpierzchła się po całej Polsce szukając bezpiecznego gniazda. Wszędzie zastaliśmy zakorzenione rodziny jak drzewa albo krzaki i mam nadzieję, że gdy już moje prochy spoczną obok Wujków, Ciotek i Rodziców tu w Gdańsku moje dzieci nie będą miały problemu z odpowiedzią na żenujące mnie całe życie pytanie krzaków; a właściwie to skąd pochodzicie?....
Dlaczego piszę o tym tutaj. jestem przecież świadoma co to za strona i czemu jest poświęcona.
Piszę, to co piszę, z pełną premedytacją aby swoje PROBLEMY z nieposłusznym ciałem, zawodzącą nas często psychiką postawić we właściwych proporcjach do rzeczywistych problemów, które w tej chwili maja miliony ludzi na świecie i dzisiejszy dzień w połączeniu z wczorajszym rocznicowym jest najlepszą okazją aby o tym POMYŚLEĆ.
Chcę pokazać mały nie rzucający się specjalnie Kościółek widoczny z Dworca w Gdańsku, znanego milionom Polaków i milionom turystów z całego świata, którzy na pewno nie byli w tym kościółku, ponieważ nie jest on na drodze deptaków Przewodników...
Tak wygląda dzisiaj ale kiedyś wyglądał inaczej do 1945 roku ..
Św. Józef, Patron Rodzin...
Myślę, że warto o tym pamiętać w chwilach gdy przybędzie nam kilkadziesiąt gram naszego ciała, albo nie chce w wymyslonymi nierealnym czasie ubyć 20kg....
Wybaczcie, że dzisiaj nie jestem w stanie świergotać o ptaszkach, kwiatkach, seksie i ciasteczkach, zwłaszcza gdy przy naszych granicach powtarza się historia a interesy......jak i wtedy chciwość, żądze, władza, biznes nadal biorą górę...
Margarytka02
4 września 2014, 11:55Moja droga ! mój młodszy syn na bierzmowaniu wybrał sobie na patrona św. Antoniego z Padwy bo bardzo go lubi, mój mąż ma na drugie Antoni, a piękna bazylika mniejsza w Rybniku do której chodzę jest pod wezwaniem Sw. Antoniego z Padwy. W ołtarzu głównym jest cudowna figurka sw. Antoniego. Sw. Antoni z Padwy jest patronem Rybnika. Przyjedz kiedyś do Rybnika i naszej ślicznej bazyliki. Teraz u nas trochę nie porządku w samym centrum bo zminiają chodniki i tym podobne, ale w pszyszłym roku na pewno już będzie znowu ładnie. Pozdrawiam cieplutko!!!
Nakonieczny
5 września 2014, 07:10Mam szansę być w Rybniku. Z Gliwic jeździ tam autobus a i mogę poprosić dzieci. Może w przyszłym roku? Dziękuję:)) Duże Buziaki:))
kowalann
3 września 2014, 16:25Oj tak cieszmy się każą chwilą i każdym dniem....Pięknie i mądrze piszesz.pozdrawiam
Nakonieczny
5 września 2014, 07:12Trzeba cieszyć się i mądrzej spędzać czas, bo naprawdę biegnie jak szalony. już jesień i za chwilę zima....Buziaki :))
Mayan
2 września 2014, 14:47Witaj Małgosiu! Jak zwykle Twoje wpisy tak i ten jest mądry, refleksyjny.... Pozdrawiam :)))
Nakonieczny
2 września 2014, 16:28Dziękuję Ewo, mam nadzieję, że wizyta w Gdańsku była udana.... Pomyślałam, że chciałaś zawieźć ducha jak najszybciej do domu,,,,Spotkałam się z Alinką z Gdańska, śliczna kobieta, o twarzy szczuplejszego Amorka z ogromnymi śmiejącymi się radośnie oczami w burzy kręconych blond włosów. Usta nam się nie zamykały, przeskakiwaliśmy z tematu na temat jak wiewiórki na drzewa. nawet nie zauważyłyśmy, że zbliżyła się ulewa a Alinka wracała na rowerze do Gdańska.Pisała, że żyje i jest cała. Buziaki :))
Mayan
2 września 2014, 17:00Tym bardziej mi szkoda, że nie byłam. Ale za to byłam w domu o 20. Pociąg godzinę się spóźnił. Czyli do następnego spotkania. :))) Może tym razem w Warszawie?
ewka58
2 września 2014, 05:43Czytam Twój wpis rano, bo tylko o tej porze mam czas dla siebie....Pięknie piszesz więc wędruję z Tobą i rozmyślam...Też jestem ,,krzakiem,, wędrującym po Kraju....Los / dobry/ rzucił mnie na południe i tutaj jestem już 29 lat i chyba tu zostanę...Zakorzeniłam się - mam tu własny skrawek ziemi i nieba i dom....I mam nadzieję, na spokój, na to, że pamięć o przeszłości nie pozwoli na powrót tragedii....Jestem z natury optymistką i cieszy mnie każdy poranek i zmierzch.....Pozdrawiam
Nakonieczny
2 września 2014, 08:16Mama po 5ciu miejscach najlepiej poczuła się tutaj, wiatr, jod, Gdańsk najbardziej przypominał jej Lwów, zielono,wiele języków, wiele Kościołów, wzgórza, nazwy ulic, przystanków Pohulanka, Hucisko.....Buziaki :))
Muminka00
2 września 2014, 02:41Piękny wpis...daje do myślenia :)
Nakonieczny
2 września 2014, 08:12Tak chciałam, chciałam pobudzić nas i siebie do cieszenia się życiem, póki jest a nie zamartwianiem się tym, że nie udało się nam zrobić gimnastyki albo zjadłyśmy coś dobrego...Buziaki:))
Muminka00
2 września 2014, 11:21Od czasu do czasu i taki wpis jest potrzebny :)
jolaps
1 września 2014, 18:57Mam wrażenie że jedynie sklepienia pozostały przywrócone. Reszta surowa, poważna jak na miejsce kaźni przystoi. W swojej surowości i powadze piękna. Dzięki za kawałek historii choć to kawałek niezmiernie tragiczny.
Nakonieczny
2 września 2014, 08:09On właściwie cały został zbudowany od nowa, bo tylko frontowa ściana została i resztki bocznych. Kościół Mariacki też nie miał kompletnie dachu i stropu. Zopowieći Mamy wiem, że Rosjanie ostrzeliwali głównie wieże kościelne, łatwe do namierzania punty a takie duże gmaszyska jak dzisiejsza policja, więzienie czy urząd wojewódzki oszczędzano i od razu było biuro dla ich władzy, więzień i NKWD..... Smutne ale prawdziwe. Trzymaj się :))
mefisto56
1 września 2014, 18:34Małgosiu !!!! Pięknie piszesz o historii ,jak również o ówczesnych czasach !!!! Ja staram się nie wracać do tych strasznych chwil, które też znałam z opowieści rodziców.!!!! To ńie zńaczy, źe o tym nie myślę:((((( szczególnie teraz w obliczu wydażeń na Ukrainie !!!! Świat nie może pozwolić na rozwój wydarzeń w tym regionie, bo może rozegrać się tragedia na naszych oczach !!!!' Staram się być optymistką i oddałam od siebie te czarne myśli !!!! Serdecznie pozdrawiam !!!! Krystyna
Nakonieczny
2 września 2014, 08:03Nie mamy na to kompletnie wpływu, możemy cieszyć się tylko życiem póki żyjemy, ale zbyt często zapominamy o tym, że to jest niewyobrażalne szczęście i marnujemy ten dany nam czas. Przecież przez całe moje życie ginęły lub cierpiały tysiące, tysiące w Korei, Wietnamie, Iraku, Jugosławii tuż obok czy daleko w Afryce, Afganistanie.....Cyniczni właściciele fabryk broni zawsze znajdą sposób aby mieć powód do opróżnienia magazynów. Wojna w Jugosławii pokazała mi jak opróżniało się magazyny broni z byłego NRD po połączeniu....Trwała do czasu gdy wyczerpano zapasy i nastąpiła nowa produkcja nowoczesnego już sprzętu.Teraz Rosjanie i UE zużywają starocie.....A ludzie???Tym gorzej dla ludzi, niestety. Trzymaj się :))
elkada
1 września 2014, 14:03Nie wiedziałam,że w Gdańsku też jest św Józef,bo zawsze do Krakowa jeżdżę,a to nowina..Jak zwykle bardzo ciekawy odcinek Twojego osobistego serialu pisanego przez życie!
Nakonieczny
2 września 2014, 07:52To tutaj będziesz miała bliżej ale tam może piękniej,gdy zatęsknisz za nowoczesnością polecam Kościół św.Józefa w Zabrzu, koło Stadionu Górnika Zabrze tego od Lubańskiego, Gorgonia... Buziaki :))
babciabasia3
1 września 2014, 13:29Małgosiu , bardzo ciekawie opisałaś celebrowanie dni imienin w Twojej rodzinie . To piękny zwyczaj i dzisiaj rzadko spotykany . Myślę sobie , ze piękne jest to , ze ocalacie od zapomnienia takie perełki . Pozdrawiam.
Nakonieczny
2 września 2014, 07:46Właściwie to intencją jest przedłużanie Pamięci o tych co odchodzą... Buziaki:))
marii1955
1 września 2014, 13:02Bardzo lubię chodzić do starych kościołów , te nowoczesne jakoś mi nie pasują ... być może jest podyktowane moim dzieciństwem , kiedy to właśnie do takiego kościoła chodziłam . Czuje się w nich jakiś respekt i prawdziwe wyciszenie , a w tych nowoczesnych - jestem jakaś taka ciałem "rozbiegana" i nie mogę się skupić ... Tak nam ładnie to wszystko opisujesz , masz ogromną wiedzę :) Miłego dnia :)))
Nakonieczny
2 września 2014, 07:43Ja akurat pierwsze aktywne kontakty z moją Najdroższą Babcią, wtedy czterdziestoletnią miałam z Kościołem o architekturze nowoczesnej, potem w Andrychowie poznałam barok ale taki biedny bez złoceń, jasnych barw, wszystko było zamalowane jakąś brudnozieloną olejną.... Dzisiaj to jasne świecące kolorowe puzdereczko jak świątynia na Górze Świętej Anny albo Kościół Akademicki św. Anny w Krakowie....Też podzielam Twój sposób odbioru...gdy oczy wędrują "bezmyślnie" po pięknie dusza moja w modlitwie łatwiej przeżywa zachwyt....Buziaki:))
benatka1967
1 września 2014, 12:39jak ja lubię twoje wpisy , czuje się jak na wycieczce :)
Nakonieczny
2 września 2014, 07:33Super, bo to pisanie to taka rozrywka dla mnie, aby mieć powód do wyjścia z domu, do aktywności, tworzenia czegoś i niedestrukcyjnego dialogu wewnętrznego. A że przy okazji jest pożyteczna to tym lepiej.Buziaki :))
ewakatarzyna
1 września 2014, 11:11Dzięki Tobie jak pojadę do Gdańska to miasto nie będzie mi obce.
Nakonieczny
2 września 2014, 07:26Cieszę się, że te moje wpisy mają jakąś pożyteczną wartość dla innych.Dziękuję.Buziaki:))
gilda1969
1 września 2014, 09:14To przerażające, że ludzkość wciąż powtarza te same błędy, choć czci się rocznice apelami, koncertami, kwiatami, flagami - ku pamięci. Cóż znaczą wielkie transparenty z wymalowanymi literami "Nigdy więcej!", skoro od dziesiątków lat nie ma ani jednego dnia bez wojny na świecie? Teraz, kiedy zagrożenie jest realne, zaczynamy znów drżeć, zastanawiać się, jaki będzie dalej nasz świat.. Władza to straszny nałóg, niektórzy chcą więcej i więcej, ciągle im brak i sięgają zachłannie po więcej, omamieni żądzą tak bardzo, że nie chcą widzieć, słyszeć, czuć. Nic ich nie obchodzi, tylko coraz większy, pompatyczny wzrost własnej wielkości - wg. ich mniemania. JA nawet już nie chcę więcej o tym.. wystarczająco dużo przeżywam to nocami.. Czasem dobrze jest uciec przed lękiem, na który nie ma tak naprawdę rady w coś zwyczajnego, prostego, względnie łatwego, jak te 200 g. mniej wiesz? Zauważyłam, że im gorzej mi w duszy, tym bardziej się tu, na Vitalii na tym właśnie skupiam. By nie pisać tego, co naprawdę w duszy mi brzmi tak okropnie.. echh..
Nakonieczny
1 września 2014, 09:32Słoneczko, tamto też jest ważne, bo życie, każde składa się z drobnostek. Wszechświat składa się galaktyk, galaktyki z słońc-gwiazd, słońca i planety, planety i kontynenty.... a my z atomów, atomy z jąder, protonów, neutronów..... wszystko jest mikro i wielkie za razem.... Trzeba normalnie żyć i wąchać kwiaty, czuć wiatr we włosach i gorycz czekolady.....Ale wszystko brać spokojnie.... Ty też spokojnie śpij.... Każdy dzień ma swój wschód i zachód słońca.... Dzisiaj zjedz śniadanie, wypij jak ja smaczną kawkę z mleczkiem i nie martw się, że wieczorem zrobi się ciemno...... NIE MAMY NA TO WPŁYWU.... Chodzi tylko oto żeby zbytnio nie martwić się drobnymi porażkami a bardzo cieszyć się z miniaturowych ZWYCIĘSTW dnia codziennego i cieszyć się, że jeszcze żyjemy:)) Buziaki:)) Duże :))
gilda1969
1 września 2014, 09:57I tak też staram się do tego podchodzić, kochana Małgosiu. Wrażliwiec ze mnie, ja wiem, równie mocno potrafię się zachwycić jak i przerazić. Walczę z tym całe życie, tonuję się, a nawet mi to zwykle już wychodzi, bo wiesz, jak ktoś ma miękkie serce, to wiesz, co musi mieć twardą :) ale zdarzają się sytuacje, kiedy najgłębsza moja natura bierze górę. Ale już sza..:) A drugie imię mam po mojej prababci - naszej rodzinnej bohaterce wojennej, a tak!:)
anpani
1 września 2014, 09:11Tak, to wszystko bardzo smutne, bardzo. Mój facet ma 93 letnią babcię, bardzo kumatą jak na swój wiek, bardzo żywiołową, do niedawna czytała książkę bez okularów..., kiedy przychodzi wrzesień przełącza kanały, bo nie może tego słuchać, mówi, że to wszystko odcisnęło straszne piętno na niej..
Nakonieczny
1 września 2014, 09:19Mój Dziadek umarł gdy miał 94 lata, siostra Babci 96 lat, Mama przez nagły wylew w wieku 80 lat ale była żywotna jak ta Twoja znajoma Babcia, sama w tym wieku jeździła na Śląsk, do Krakowa, planowała wyjazdy za granicę.... Najgorsze, że wojna pozostawia rany i w czwartym pokoleniu, bo wyrwanie korzeni, to brak swoich grobów, to brak poczucia bezpieczeństwa, stabilności, stałości, sensu działania.....