Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:)

:D taaak - właśnie w takim jestem teraz nastroju pomimo pobolewającego kolana ( a trzeba wam wiedzieć, że mam kłopoty z rzepkami nie do wyleczenia już także i ćwiczyć trza i uważać jednocześnie) - nie prosta sprawa. Ale nie o tym miało być. Wczoraj mój chłopak wyciągnął mnie z łóżkowych pieleszy z książką i paśnikiem z popcornem i wytargał mimo mojego veta na basen. Nawet po strój specjalnie ze mną pojechał i pomógł cierpliwie wybierać cobym tylko z nim poszła. (veto było bo ledwie parę lat temu naumiał mnie pływać i od roku tego nie robiłam i się bałam znów zacząć).

Wiedział co robi bo wyszłam prze-szczęśliwa. Już po paru minutach rzuciłam piankę i dzięki jego radom przypomniałam sobie co i jak także teraz do połowy (póki dno czuć) latam i ćwiczę kondychę bo jest z nią masakra o dziwo mimo porządnych treningów na rowerku.  Najchętniej w ogóle bym z wody nie wyłaziła ;) A waga spada:)

Dzisiaj tez byliśmy i poczułam, że EURKA!!! mam mięśnie na plecach w barkach. 

Nooo skoro już je czuję to ciekawe co to jutro będzie;) Dobrych nocków !!!(senny):)