Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Już sama nie wiem czy to problem z wagą czy ze
mną...


Jako studentka, jeżdżę między miastami. W mieście tam, gdzie studiuję , moja waga oszalała kompletnie. Kładziona na równej powierzchni i stale w tym samym miejscu, potrafi przy kilku pomiarach w ciągu godziny pokazać wagi różniące się o 3, 4, 5kg... Natomiast ta w domu rodzinnym mam wrażenie, że działa dobrze, ale jako iż nie mam teraz do niej dostępu, to zostaje mi ta zwariowana i metr. W ciągu ostatnich 4 tygodni ta waga się tak wahała, że już się miałam poddać, nie chciało mi się nawet mierzyć...

Zdecydowałam się jednak trzymać dietę i dołączyłam ćwiczenia z E. Chodakowską 6 razy w tygodniu (2x Turbo Spalanie, 2x Killer, 2x Skalpel). Muszę przyznać, że teraz nie wyobrażam sobie dnia bez treningu, w dzień odpoczynku nie wiem gdzie mam się podziać :D. Jedyne co mi przeszkadza to skalpel, mało przy nim nie usnęłam. Spróbuję zamienić go na np. Ekstra Figura i zobaczymy jak ten program mi się spodoba.

Po tych 4 tygodniach, dzisiaj przyszedł czas na mierzenie, gdyż waga uparła się na to 74kg. Nie będę się rozdrabniać z której części ciała ile zleciało, ale w sumie w ciągu tego miesiąca ubyło 15,5cm :D. Nie wiem czy dla was to dużo czy mało, ale ja jestem z siebie dumna. Najwięcej zeszło u mnie (już tradycyjnie) z bioder, brzucha i talii. Największy problem mam z łydkami (chociaż tu też troszeńkę ubyło), udami i ramionami.

Nie przestaję, czuję się bardziej zmotywowana niż kiedykolwiek, działamy dalej!