Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ku Waszemu zdziwieniu!


Cześć...

Wracając dzisiaj myślami do przeszłości gdzieś w zakamarkach pamięci natknęłam się na Vitalię... Ciekawość zwyciężyła lenistwo, więc wyciągnęłam laptopa i zalogowałam się na starym koncie... (W kwietniu będę juz "vitaliowym" trzylatkiem ^^) Pierwsze co tylko zrobiłam, to przeglądnęłam stare wpisy. Cóż mogę powiedzieć.. Trzy lata temu byłam zakompleksioną nastolatką, która zamiast znaleźć jakiś sposób na dowartościowanie się postanowiła, że "rozwiąże" swoje problemy dietami. Jakkolwiek wydawało mi się wtedy to normalne i odpowienie, tak teraz widzę, że była to jedna z gorszych decyzji, która zarzutowała na całokształt mojego późniejszego życia. Nieodpowiednie odżywianie się, obsesyjne myślenie o wadze doprowadziło mnie do ED (eating disorder)- zaburzeń odżywiania. Nie będę tego opisywać, ponieważ już wystarczająco dużo miejsca poświęciłam na łamach mojego pamiętnika temu zagadnieniu. W tej chorobie (bo tak to można nazwać) trwałam prawie dwa lata... Opamiętanie przyszło dopiero wraz z pójściem do liceum, choć nie do końca można powiedziec, że wszystko było ok. Możliwe, że moja sytuacja nie zmieniłaby się w ogóle gdyby nie masa zajęć, organizacji, w które się zaangażowałam. Wszystko to pochłonęło mnie do reszty, nadało mojemu życiu inny sens i poczułam, że mój wygląd to sprawa drugo-, albo i nawet trzeciorzędna. Nie twierdzę, iż zupełnie przestałam się tym przejmować, ale po prostu zepchnęłam to na dalszy plan. Myślę, że to właśnie mnie uratowało.

Teraz mam prawie 18lat, jestem (jak twierdzą moi starsi znajomi) dojrzała i rozsądna. To prawda. Patrzę na swoje życie obiektywnie, widzę błędy i staram się już ich nie popełniać. Jestem szczęśliwa, bo odzyskałam też kontrolę nad własną wagą. Czasami zdarza się, że powrócą "kompulsy", ale nie poddaję się tak łatwo, walczę z tym i co najlepsze wygrywam. Nie zawsze jest to proste, ale moją nadzieją jest fakt, że nawet jeśli poniosę klęskę to wstanę i kolejnego dnia zawalczę o zwycięstwo. Wiele z Was jednak pewnie zapyta: po co właściwie piszę tę notkę? Hm... sama nie wiem. Byćmoże jest to chęć ostrzeżenia Was przed wszystkimi zagrożeniami, jakie mogą Was spotkać podczas odchudzania. Może akurat któraś z Was ma teraz te 14/15 lat (podobnie jak ja, gdy zaczynałam) i chce jakoś zmienić swoje życie, zmienić swój wygląd. Szczególnie do takich osób apeluję: Nie bawcie się w to same, bo jeśli zabierzecie się za to od złej strony, to cała sytuacja może Was przerosnąć i zmiażdżyć, tak jak i mnie. Przez długie, niekończące się miesiące czułam się zagubiona i beznadziejna, pogrążona w samotności z problemami, które były dostrzegane przez moich bliskich, ale z którymi nikt nie chciał mi pomóc się zmierzyć. Nie było to miłe doświaczenie... Wręcz przeciwnie... Chciałabym, abyście Wy nie musiały powtarzać moich błędów.. :) 

To tyle. Poczytam Was jeszcze trochę ;) muszę wiedzieć co się zmieniło :)))

Wesołych świąt ( spóźnione :P )

PS. Może odezwę się jeszcze na dniach... :P Wbrew wszystkiemu ciągle staram sie stać "najlepszą wersją siebie". To zdanie jest niemalże wkodowane w moją psychikę.

  • Antonika

    Antonika

    26 grudnia 2015, 18:49

    Gratuluję opamiętania ;)

  • angelisia69

    angelisia69

    26 grudnia 2015, 13:29

    ja mialam 19 lat jak sie zaczelam "bawic" i dorobilam sie anoreksji,ktora nie dosc ze przez 3-4 lata zniszczyla mi zycie to na dodatek,zachowania ED czasem powracaja :/ masz racje najlepiej to zajac sie czyms bez reszty zeby nie myslec i zeby wyglad zszedl na dalszy plan.Powodzonka,mimo mlodego wieku wiele za toba