i oto tak dzisiaj poległam na całej linii. Wstałam rano zgodnie z menu z diety zjadłam kanapke z serem pleśniowym póżniej nagle szum że musimy jechać tam i tam i jeszcze do fryzjera ze synkiem a ja na to kurde nie przygotowałam sobie obiadu w pojemniczek i zapas jogurtów mi się skończył i ble ble i w końcu słyszę przeciez wszędzie to można kupić podjedziemy do mc donalda po sałatke itd itd. To ja no ok . I serio w to wierzyłam. I tak po całym dniu w centrum handlowym i samochodzie wróciłam do domu a tu bałagan w kuchni bo rano po śniadaniu cało rodzinnym nie miałam czasu posprzątać, zagłodzona i zła bo ominęłam posiłki. A mój nagle mówi mi że zamówił jedzenie na telefon i po pół godziny przyjeżdża gościu z moim ulubionym kebabem z rybą i frytkami z serem i sosem czosnkowym. To jak głupia walnęłam się na to jedzenie. Zjadłam dosłownie wszystko nic nie zostało. Teraz wkurzona z wyrzutami sumienia rozpakowałam zakupy i przygotowuję się do jutrzejszego dnia czyli dalszej diety. Taka porażka:( mam nadzieję że nie zaważy w dużym stopniu na mojej wadze:( Ale co tam nie poddam się....dziś przegrałam walkę ale nie przegrałam jeszcze wojny. Bez entuzjazmu i zawiedziona na samej sobie mówię Wam dobranoc moje koleżanki. Mam nadzieję że wasze dni dietowe dzisiaj minęły lepiej niż mój.
maja2011
22 sierpnia 2011, 21:00u mnie też niedzielę nie mogę niestety zaliczyć do zbyt dietkowych, wychodzę z założenia jutro (dziś) będzie lepiej i było, pozdrawiam:)
elasial
21 sierpnia 2011, 22:03totalna klęska. Wiesz już teraz jak smakuje kac dietkowy. Niby nic się nie stało,ale nie warto było.... Zapamiętaj ten stan... Pozdrawiam..