Świąteczny weekend minął, ze względu na swój charakter, bardzo nostalgicznie i mimo wszystko szybko. Moja córeczka umie już mówić swoje imię. Mówi to tak słodko, że można ją zjeść. Ala ja jej nie zjem, w dalszym ciągu trzymam się South Beach- dzisiaj 5 dzień. Czuję, że jest lepiej :))
Sobotnie menu:
Sniadanie: 100 g serka wiejskiego light z pietruszką i szczypiorkiem, dwa plasterki wędliny, pół pomidora
obiad: Pierś z kurczaka z pieczarkami
kolacja: jajecznica ze szczypiorkiem
po kolacji: szklanka soku pomidorowego
Niedziela:
Sniadanko: jak w sobotę
Obiad: I: trochę czystego rosołu z gotowaną wołowiną, II: roladka z szynki plus dwa kiszone ogórki
przekąska: orzechy
kolacja: serek tofu z twarożkiem, pomidorem, szczypiorkiem, pietruszką zieloną. Plaserek wędliny, 2 małe szparagi, chrzan.
Dzisiaj zjadłam/zjem:
Sniadanie: zawijaski z wędliny z indyka (w środku: jajko na twardo, szparagi)
Kawa z mlekiem - musiałam...
Sok pomidorowy - dwie szklanki
Na II śniadanko czeka: mozzarella z pomidorem i oliwą
Obiad: pierś z kurczaka, papryka czerwona+ papryka żółta
Przekąska: Orzechy różne
Kolacja: się zorganizuje po zakupach:) - w lodówce pustki - był serek wiejski lekki (Piątnica)