Wczoraj kupiłam sobie płaszczyk - wreszcie udało mi się po kilku dniach szukania. Cała szczęsliwa zapłaciłam kartą i poszłam na dalsze zakupy do hipermarketu. Zrobilismy z synem zakupy za 168 PLN, daję kartę a kobieta do mnie za moment... brak wystarczających środków na koncie. Co? To niemożliwe? Przecież miałam kasę... tysiąc myśli na minutę:
1) mąż wypłacił i mi nie powiedział ????
2) baba w poprzednim sklepie zamiast obciążyc konto kwotą 350 by accident ściągnęła więcej????
3) jakaś niewytłumaczalna pomyłka????
Robi się coraz dłuższa kolejka, dzwonię do męża, on szybko sprawdza konto... kasa jest, w sklepie ściągnęli 350. I nagle EUREKA... mąż do mnie "przecież masz LIMIT (ustalony w 2003 roku) - nie możesz płacic więcej niż 400 zł w sklepie kartą!!! Idz do bankomatu i wypłać". Stanie drugi raz w kolejce, wykładanie tych drobiazgów (soczki, owocki inne dupsy) żeby zapłacić. Wstyd i zażenowanie, którego nikomu nie życzę... bo księżniczka w kasie potraktowała mnie jak kogoś kto przecholował w zakupach, a nie ma kasy. Nie życzę NIKOMU. :)) I teraz jeszcze czeka mnie wizyta w banku (kolejki), żeby zwiększyć limit w celu uniknięcia w przyszłości podobnej sytuacji.
Ehh... dzisiejsze menu: (postanowiłam zapisywać od kolacji poprzedniego dnia,bo trudno przewidzieć kolację, a potem muszę poprawiać :)
Wczorajsza kolacja: danio warzywny
Śniadanie rano: pół kromeczki chleba (po raz pierwszy od miesiąca) z twarożkiem z pomidorem
II śniadanie: serek ligth Piątnica
Obiad w pracy: fasolka szparagowa zielona
Obiad w domu: dorsz pieczony w folii, brokuły
Pozdrawiam weekendowo :))
Mirray
21 listopada 2008, 21:53Miłego weekendowania Kochana i oby jak najmniej takich sytuacji.... :) Cieplutkie myśli na chłodne wieczory .. :) Buziaki :*