Powinnam się cieszyć tym co będzie, a nie myśleć o trudnościach, które jak każde, są przejściowe. Wczorajszy dzień jakoś przetrwałam i zasnęłam ok 23 w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Dzisiaj się ważyłam - pokazało 65,5 kg. Czekam jednak z przesunięciem paska, bo może waga szwankuje... chociaż mąż wyraźnie powtórzył dwa razy ..65,5:))
Wczoraj przeżyłam chwile grozy, bo moja córka ściągnęła na siebie kubek z gorącą herbatą, który postawił mój syn w zasięgu ... ale całe szczęście szybko zareagowaliśmy, pod zimną wodę, potem okład z altacetu i dzisiaj rano nie było śladu. Kurcze... skonczyła mi się w styczniu dieta Vitalii i wyłączyli mi licznik kalorii.. :(( ale diety nie kupuję, bo mogę korzystać ze starej, poza tym nauczyłam się już liczyć mniej więcej kalorie. Jakoś sobie poradzę.
Wczorajsze menu:
musli z mlekiem (260 kcal)
fantazja 200 kcal, orzeszki laskowe 6 szt. w czekoladzie (jakieś 200)
sałatka: najwyżej 180 kcal
pół pomarańczy 35
obiad: krupnik 180 -200, dwie kluski na parze, 3 łyżki jogurtu 300?
wieczorem: 2 kostki czekolady 75 ... razem lekko licząc prawie 1500 kcal.
Muszę skończyć z tymi słodyczami :))
mamablizniaczek
7 stycznia 2009, 20:19na dzieci to ja wiem ze bardzo trzeba uwazac moje sciagaja wszystko co im pod reke podejdzie a ze slodyczami to i ja musze mocno walczyc