Przedwczoraj dzień zakończyłam małym talerzem bigosu na obiad (w środku głównie chude mięsko) i... no, ten tego, pitą z mięsem mielonym i warzywami na późną kolację. W gruncie rzeczy żałuję tylko, że ten ostatni posiłek wypadł tak późno, bo po podliczeniu dziennych osiągów wyszło mi poniżej 1200kcal - jakbym zrezygnowała z tej kolacji, zostałoby jakieś żenujące 800-900.
Wczoraj
nie wytrzymałam i się zmierzyłam - jakoś nigdy nie wierzyłam, że wyniki
wychodzą sensowne tą metodą, dopóki nie ma dużych różnic, a jednak...
Prawie wszystkie wyszły mi ok. o 1cm więcej, niż gdy miałam taką wagę
jak na pasku (oprócz cycków, które urosły bardziej ), a w każdym razie są zbliżone. Może więc coś w tym jest. Cel na maj: dogonić poprzednie wyniki!
Waga: 71,6kg Obecna: ?? (zaczynałam od 74kg)
Ramię: 29,0 29,5
Biust: 92,0 96,0
Pod biustem: 82,0 81,0
Talia: 75,0 76,0
Biodra: 115,0 116,0
Udo: 66,0 67,0
Łydka: 40,5 41,5
Wczoraj przed ćwiczeniami długo oczekiwana babeczka domowej roboty, potem pita z mięsem mielonym, warzywami i musztardą, na obiad pierś z kurczaka duszona w sosie indyjskim (w sumie na talerz wylądowało tyle sosu ile obtoczyło mięsko) z warzywami (zrobiłam sobie zieloną mieszankę: szparagowa, brokuły i trochę szpinaku... ależ miałam ochotę na te brokułki! ). Kolacja zaś zastała mnie ze znajomą w lokalu, więc padło na... koktajl na bazie jogurtu z bananem i malinami. Może owoce na noc to nie jest najlepszy pomysł, ale (1) ile tam tego było, (2) zaczęłam go pić o 19:00 a skończyłam 2h później, więc węgle się spokojnie rozłożyły w czasie, (3) piwo byłoby nie lepsze, więc to i tak jest zdecydowany WIN!
Ćwiczenie szło mi słabo, po przedwczoraj bolały mnie mięśnie. Zrobiłam MelB na nogi, a potem - upierając się, że 10 minut to za mało - różne ćwiczenia, przy których mięśnie mi nie dokuczały (znak, że nie poćwiczyły sobie konkretnie dzień wcześniej!). Może nie był to jakiś wypasiony workout, podniosłam kilkadziesiąt razy nogi do góry leżąc na boku, pomachałam rękami (bez hantli, bo ręce jednak trochę bolały), pobiegałam chwilę w miejscu, takim tam pitu-pitu dobiłam może do pół godziny. No, ale lepszy rydz niż nic, jak to mówią - szczególnie dla takiego workoutowego początkującego jak ja! Będzie lepiej, będzie piękniej. ;)
A teraz mykam zrobić sobie jaja sadzone na pysznej ogonówce, dobrego dnia!
Mono24cool
8 maja 2014, 23:33kochana, nie przejmuj się, że miałaś jakieś wpadki, raczej bądź dumna! Wiele dziewczyn jak im się zdarzy potknięcie to się poddaja a ty zostawiasz to za sobą i dążysz dalej do celu - gratulacje! :) Z ćwiczeniami powolutku a do przodu, wszystko przyjdzie z czasem, a wprowadzając aktywność fizyczna do swojego codziennego rytmu dnia sprawisz, że organizm się przyzwyczai i z czasem to pokochasz :)
vickybarcelona
8 maja 2014, 19:31a jestes na 1200? lubie ta diete wg najlepsza ( ja w sumie glownie jem 1200-1400;)
nicky13
8 maja 2014, 21:04Tak na oko - tak. ;) Tzn. raczej ustaliłam zasady, np. ograniczam cukry (szczególnie słodycze, słodkie napoje), do pewnego stopnia tłuszcze, staram się jeść regularnie, część posiłków mieć czysto białkowych i rzeczywiście celuję w okolice 1200kcal, ale nie liczę tego jakoś szczególnie natarczywie. Samo wychodzi. ;)
hulopowiczka
8 maja 2014, 10:39Kochana nie wiem czy dobrze rozumie twój wpis ale ty sie cieszysz ze rosniesz ? i jak dla mnie to zdecydowanie mało jesz. nie chodzisz głodna jedząc tak mało?
nicky13
8 maja 2014, 11:41Nie, nie cieszę się, że rosnę - to są pomiary z przełomu października i listopada, przytyłam od tamtego czasu 3kg. Cieszę się, że wymiary się zbliżają - jeśli mam wszędzie raptem 1cm więcej, to pewnie z tych 3kg nie zostało już tak wiele, prawda? :)) Co do jedzenia: nie, nie chodzę głodna. Ja nigdy tak naprawdę nie jadłam dużo, ilości, które niektórzy jedzą na dietach, są dla mnie niewyobrażalne, i bez diety tyle nie spożywałam.