Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Cud w poniedziałek, czyli poćwiczyłam


Postanowiłam, że rozpocznę poniedziałek z przytupem i odpaliłam ćwiczenia Marty z CodziennieFit. Trening jest dedykowany początkującym (Super Body Rzeźba) - żadne tam skaczące cardio, raczej ćwiczenia wzmacniające, ale po zakończeniu leżałam plackiem na podłodze, czekając aż mnie ktoś dobije. Już czuję jutrzejsze zakwasy. Kilka serii z zakrokami dało mi popalić, a pompki to już w ogóle mnie pokonały, ręce to ja ma baaardzo słabe. Czeka mnie ciężka przeprawa, aby to moje leniwe i sflaczałe ciało rozruszać i wzmocnić. Ale ja mam czas. No i znalazłam właśnie u Marty miesięczne wyzwanie treningowe, więc podejmę się go póki trafił mnie piorun motywacji i chęci do działania. Jak wiadomo, u mnie to jest raczej dość krótkotrwałe, ale warto spróbować. 

***

Teraz trochę powspominam weekend. Sobota to nic ciekawego, przebimbałam na kanapie i nic mądrego nie zrobiłam, znowu. Takie dni przeciekają mi przez palce i zlewają się w jeden (ale składam uroczystą obietnicę, że to zmienię dla własnego dobra). Niedziela zapowiadała się równie upojnie, ale na szczęście mama mnie wyciągnęła z domu na małą wycieczkę. Co prawda upał był niemiłosierny, ale byłam, zobaczyłam, lody zjadłam i dzień zyskał interesujący zwrot akcji w zakładanym nudnym scenariuszu. 

Zamek w Kórniku (22.07.2018)

Jezioro Kórnickie z fikuśną fontanną