Na uczelni zapieprz, co się odbija na mojej diecie. Jakoś nie potrafię się uczyć, kiedy nie mam czegoś słodkiego albo słonego pod ręką.
Śniadanie (9:30): kromka chleba razowego z pasztetem
W drodze do domu (12:30): lód wodnisty - 60kcal
Obiad (13:00): pół woreczka ryżu białego z mlekiem 0,5% i łyżeczką miodu
(13:00): kolejny lód owocowy - niecałe 100kcal
W międzyczasie: kilka śliwek suszonych i migdałów
Podwieczorek (16:00): jogurt naturalny z otrębami i łyżeczką miodu
Kolacja??? (19:00): 90g snacków serowych - ok. 400kcal
+ arbuz i kilka kulek winogrona
Aha, zaczyna mi się PMS, więc pewnie dlatego sama nie wiem, co bym jadła, byle w jak największych ilościach.
Śniadanie (9:30): kromka chleba razowego z pasztetem
W drodze do domu (12:30): lód wodnisty - 60kcal
Obiad (13:00): pół woreczka ryżu białego z mlekiem 0,5% i łyżeczką miodu
(13:00): kolejny lód owocowy - niecałe 100kcal
W międzyczasie: kilka śliwek suszonych i migdałów
Podwieczorek (16:00): jogurt naturalny z otrębami i łyżeczką miodu
Kolacja??? (19:00): 90g snacków serowych - ok. 400kcal
+ arbuz i kilka kulek winogrona
Aha, zaczyna mi się PMS, więc pewnie dlatego sama nie wiem, co bym jadła, byle w jak największych ilościach.
smutekk
23 maja 2012, 07:40U mnie to samo wiec doskonale Cie rozumiem. Ale po sesji damy czadu!!! A poki co chociaz starajmy sie ograniczac
Taritt
22 maja 2012, 22:43Cóż za ogromne ilości jedzenia! Nie wierzę! Cóż za nieprzerwana uczta! Chyba bym umarła z głodu :)