Siły na diete wracaja, nie moge podarować sobie tych moich jesiennych marzeń. Diete musialam okroić z kalorii, bialego chleba na rzecz warzyw. Przede wszystkim musze wszędzie kitowac warzywa i to jest klucz. Zauwazylam u siebie straszną rzecz, mój metabolizm tak poleciał na łeb na szyje, że aż strach. Czuje sie jak stara baba, taki babo-chłop. Duza, z wdowim garbem kobita, herszt baba. Ach, ktoś tu mówił o kochaniu samej siebie? Także ten...
W kazdym razie nie ustaje w próbach, nadziei choć przyznam, ze nic, powtarzam nic nie jest w stanie tak mnie zdeprymowac jak stojąca waga. Szczególnie w pierwszym tyg. diety gdzie nie ma mowy o zastoju...ale du@a tam. Na diecie trzeba czasami, udawać że sie pewntch rzeczy nie pamieta (np. zastojow wlasnie, podjadania) choć pamięć mam zajebistą.
No i dobra. Dziś dzień udany, była dieta i ruch. Moze w ramach sportów domowych posprzatam w chałupie?
fitball
16 sierpnia 2017, 22:19może i masz rację, że trzeba nie pamiętać wszystkiego ;)
theSnorkMaiden
15 sierpnia 2017, 22:40A jak tam Maly Czlowiek sie chowa?
Nina1985
16 sierpnia 2017, 10:09Jest zdrowy, szogunuje na całego. Raczkuje po calej chałupie, wszędzie go pełno i przynosi nam bardzo dużo radości :-)
theSnorkMaiden
15 sierpnia 2017, 22:39Wpadnij i do mnie to umnie sportow domowych niezabraknie-zapewnie Ci taki trening ze hej:):) niedaj sie. Olej wage bierz centymetr! Tak ciezko jest pokochac samą siebie-wiem cos o tym az za dobrze