Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pierwsze chwile
4 marca 2011
Wczoraj szło gładko - mniej więcej do 17tej:)ale - nie złamałam się!, nawet PMS i gotowość do oddania wszystkiego za COKOLWIEK słodkiego okazały się niewystarczające, by pokonać moją silną wolę;) Rano pojeździlam na rowerku, 20 minut, wieczorem szybkim marszem przez 45 minut przemierzałam osiedlowe uliczki i dziś nie czuję pięt...:) Dziś rano też już popedałowałam 30 minut. Kiedyś uwielbiałam pływać, jest to w zasadzie jedyna rzecz, która pomimo ogromnej wagi, sprawia mi masę przyjemności - ale nie umiem się przełamać, obiecałam sobie, że po pierwszych zrzuconych 10 kg wybiorę się na basen:) Do tego za trochę ponad miesiąc mam urodziny, a że cierpię na chroniczny brak ciuchów - postanowiłam sobie, że nie będę kupować czegoś teraz, tylko za te 5 tygodni, gdy będę już choć trochę mniejsza- to dodatkowo motywuje:)U mnie to spory przełom, szafę mam przepełnioną ubraniami w rozmiarze 40, które kupowałam, bo wydawało mi się, że wtedy schudnę:)Nigdy się tak nie stało, część i tak już dawno posprzedawałam na allegro - nie tędy droga;) Najpierw trochę "pocierpię", potem przyjemność - nie odwrotnie - jak to było do tej pory:) W moim przypadku odchudzanie to dodatkowo nauczenie się własnych emocji - niewątpliwie w tym zakresie jestem upośledzona - gdy mi dobrze- jem, gdy mi źle - jem..w zasadzie jem , a może inaczej- jadłam!- non stop..jak to ktoś kiedyś ładnie powiedział - od kilku lat jadłam tylko jeden posiłek- zaczynałam rano i kończyłam wieczorem:) Bardzo dziękuję za wsparcie, każde ciepłe słowo daje mi masę energii:) Miłego dnia:)
Mary.1980
4 marca 2011, 12:46Gratuluję silnej woli! A jeśli o emocje chodzi, mam dokładnie tak samo. Trzymaj się dzielnie, ja trzymam kciuki! :)
MagiaMagia
4 marca 2011, 09:56a waga, niech spada!
belcia35
4 marca 2011, 09:31trzymam kciuki, miło mi się czytało twój wpis , bede lukać jak ci idzie...pozdrawiam