W końcu wolny dzień- zabrałam się więc od rana za sprzątanie, bo nie mogę wytrzymać już w tym syfie. Dieta OK, ćwiczenia w kratkę- mam takie dni, że wciąż chce mi się ruszać, mam masę energii, a potem przez kolejne 2 chodzę i palcem kiwnąć nie mogę. Waga w zasadzie taka sama, co mocno mnie rozczarowało, jak patrzę na to ile jeszcze zostało, to zaczynam się zniechęcać. A z drugiej strony, każde 10 dkg mniej, szczególnie, gdy robi się coraz cieplej, mnie cieszy. Ze względu na swoją otyłość od lat nie cierpię lata, szalenie się wstydzę chodzenia w łachach, długich spodniach itd. Marzę, by móc się ubrać adekwatnie do pogody, by założyć normalną bluzkę z krótkim rękawem, a nie workowatą tunikę z rękawem 3/4 (ramiona!!) albo dżinsy! Fuck, jakie to wszystko żenujące! Wciąż brakuje mi kopa, bardzo chcę, ale też niecierpliwię się i skupiam nie na tym, na czym trzeba. Mój cel to - 6kg do końca maja i wierzę, że to jestem w stanie osiągnąć. Miłej soboty dziewuszki:)
Torcikmalinowy
3 maja 2013, 22:29jak ja Cię dobrze rozumiem:(też chciałabym wejść kiedyś do sklepu i nakupić ciuszków takich jak ja chcę i jakie mnie się podobają a nie tylko to co największego przeciętny sklep oferuje o ile w ogóle się w coś wcisnę:)teraz jeszcze jako tako... ale jak się zaczną upały...ufffff ale bądżmy dobrej myśli też mam zamiar wziąść się za siebie...
choccolatte1983
28 kwietnia 2013, 15:03Ja wyznaczyłam sobie małe cele, co 5 kg :) to jest bardziej motywujące, bo łatwiej jest dostrzec efekty ;) odhaczając te małe zwycięstwa
Mrs.Seal
27 kwietnia 2013, 13:04Cel jak najbardziej szczytny :) Będę mocno kibicować :)
Marta.Smietana
27 kwietnia 2013, 12:34buziolki