Po prostu super dzień, w końcu znalazłam okazję na trochę ruchu i poćwiczyłam. Ogólnie pofikałam, aby się rozruszać po tak długiej przerwie i już czuję mięśnie. Uwielbiam to odczucie . Mój leg magic jednak nie zardzewiał i też go trochę wymęczyłam. Nachodziłam się dziś również po pięknej nawierzchni z rozchodzonego i rozjeżdżanego śniegu i też sobie wmawiam, że ten dodatkowy wysiłek był dobry dla mojego ciała (czymś się trzeba pocieszać). Wczoraj udało się zrezygnować z kolacji, więc była mega radość aż zasnąć nie mogłam . Chciałabym jeszcze być rozsądniejsza i zrezygnować całkiem ze słodyczy, no po prostu chyba dopiero się ogarnę jak spożywanie tego całego jakby nie mówić paskudztwa będzie prawem zabronione. Wkurza mnie to, że tak bardzo uwielbiam czekoladę.
Po dwóch miesiącach bycia singielką doszłam do wniosku, że dobrze zrobił mój niedoszły mąż zostawiając mnie. Pomyślałam sobie, że jednak ja bym go w życiu nie zostawiła tak po prostu (czyli jednak go kochałam, a on mnie nie). Ja rozpaczałam, a on odpisywał na smsy chłodno, już miał pozamiatany problem z naszym związkiem. I tak myślę sobie no trudno dobrze, że zmarnowałam 7 lat na inwestowanie w tego człowieka i nasz dom a nie 20... Problem tylko polega na tym jak ja komuś zaufam skoro zawsze miałam z tym wielki problem, a "on" był pierwszym, któremu po prostu oddałam całą swoją duszę.... Pewnie ktoś kogo kiedyś poznam będzie cierpiał za to, że ja się przejechałam na narzeczonym (już mi go szkoda ). W każdym razie mam odczucie, że jakoś sobie poukładałam w głowie ten jakby nie patrzeć spory problem zerwania zaręczyn. Skoro już sobie z tym poradziłam to i moje ciało da radę, bo więcej siły mam do tego, aby w ogóle żyć .