Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nadal nie minęło :(


Ja zwariuję!!!! Nadal się czuję jak zdechlak! Umieram z zimna, po prostu ręce lodowate i nie mogę ich rozgrzać... tragedia jakaś.... Co do diety to nawet dobrze. Nie mam specjalnie apetytu, więc nawet mnie nie kusi na jakieś śmieciowe jedzenie. Tylko poćwiczyłabym, a nie mam siły nadal. Przy większym wysiłku zaraz kaszel mnie łapie i koniec. Czekam dalej aż się sytuacja wyklaruje.

Czeka mnie teraz gorąca kąpiel, bo ja chyba zamarznę w nocy, szczególnie, że nie ma mnie kto grzać. Zbaczając z tematu to nie wiem nawet kiedy pozwolę sobie na jakąś cieplejszą relację damsko-męską... Po ostatnim związku chyba całkiem straciłam zaufanie do płci przeciwnej i jakoś nie chcę mi się wierzyć, że znalazłby się jakiś facet godny zaufania chociaż w jakimś procencie. Jak można komuś zaufać po tym jak prawie mąż zostawia kobietę, bo ta musi opiekować się nieuleczalnie chorą babcią. No po prostu nie umiem tego pojąć do dziś. Nie tęsknię za nim, nie wyobrażam sobie w ogóle powrotu do tego co było i w ogóle mam nadzieję, że nigdy się nie spotkamy nawet przypadkiem. Tylko jakoś trudno to wymazać z pamięci, że ktoś zostawia partnerkę z takiego powodu, gdzieś to siedzi we mnie. Z jednej strony czasem chciałabym kogoś mieć, a zaraz potem wiem, że to by się nie udało... Z prostego powodu -> bez braku zaufania nic się dobrego nie stworzy. Popsułabym wszystko czekając na to kiedy mnie zostawi, gdy np. ja zachoruję, albo będę miała gorsze dni. Muszę sobie wmówić i uwierzyć znów w to, że mogę zaufać. Chociaż troszkę... Było mi cholernie trudno zaufać poprzedniemu partnerowi, trwało to jakiś rok. A to było spowodowane tym, że właśnie mój pierwszy w ogóle w życiu partner zostawił mnie, bo zaczęłam chorować ( o zgrozo znów to samo), tak więc chyba mam pecha. Druga sprawa to jeszcze to, że zawsze angażuję się na maxa w związki. To jest tak, że każdy ma być ten do końca życia, z którym się zestarzeję. Więc poświęcam się, kosztem siebie, swojego zdrowia, zainteresowań, po prostu rzucam wszystko i wspieram osobę, z którą jestem i potem dostaję kopa w d... Tak więc koniec końców wysnułam wniosek, że nie będę już taka dobra. Już nawet usłyszałam kiedyś od faceta, że jestem zbyt dobra. W nowym potencjalnym związku to ja sobie poodpoczywam, pochoruję się, aby sprawdzić jak się mną zaopiekuje mój książe :) Zadzwonię sobie w nocy, żeby mnie ratował, bo miałam wypadek. Tak  żeby sprawdzić co jest grane w jego głowie. Taki mam plan. Jak przejdzie test to może dam szansę na dalszą współpracę :)

To tyle jeśli chodzi o moje przemyślenia o życiu. Trzeba czasem z siebie wywalić takie myśli, aby było lżej. Nikt nie musi tego czytać ważne, że ja się "wygadałam". 

Opuszczam, więc vitalię z nadzieją, że szybko wyzdrowieję i zabiorę się na poważnie za ruch tzn. ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Siło witalna wróć!!!!