Wczoraj trochę mnie poniosło. Zaprosiliśmy na wieczór sąsiadów, ale nie przypuszczałam, że to się tak skończy. Dwa wina, wiśniówka, brizery i takie tam. Dziś głowa jakaś taka jakby nie moja:/ No i w pracy trochę ciężko. Ale co tam, damy radę te 7 godzin. A teraz to już 6 godzin i 50 minut:P
Ale żeby nie było - A6W cały czas robione. Co prawda z maleńką obsuwą;) ale co tam.
Pragnę też nadmienić, że cały czas staram się jeść rozsądnie, ale na wadze bez zmian. No nic...dobrze, że nie rośnie:)
Pozdrawiam wszystkich pijaków:P