....z dietą... nie daję i już. Snuję się po domu od kanapy do lodówki, od lodówki do kanapy.... cały dzień... co chwilę coś mielę... wyrzuty sumienia sięgają sufitu a im większe tym więcej mam w żołądku tak sama sobie na złość... i jeszcze czytam Wasze pamiętniki, liczę zrzucone kilogramy ehhh i myślę sobie jakby to było wspaniale tak o sobie pisać, że się tyle zrzuciło... a ja już nawet na wagę nie wchodzę bo się boję, że będzie znowu na plus
bo niby dzień zaczynam lekkim śniadaniem ale po chwili już zaczynam coś mielić i tak do wieczora ehhh do bani!! już zawsze będę kluchą w workowatych, znienawidzonych, starych, znoszonych ciuchach
jak odnaleźć w sobie siłę i chęć do działania? pomóżcie!!!
Fraglutta
5 kwietnia 2013, 16:42Oczywiście, że nie będziesz zawsze "kluchą w workowatych spodniach"!!! Wszystko zależy od Ciebie i musisz pamiętać, ze przede wszystkim robisz to dla siebie. Pomyśl jak wspaniale poczujesz się pewnego dnia, kiedy to założysz modny, wymarzony, upatrzony strój i dumnie ruszysz przez miasto bez natarczywych myśli, że tu mnie uwiera, tam się wylewa, tamta na pewno się ze mnie śmieje... I tym podobne okropieństwa :-( Trzeba ciągle iść do przodu i nie przejmować się chwilami załamania, nawet jeśli jednego dnia pochłoniesz całą lodówkę... To następnego dnia - wstań, pomyśl ile już osiągnęłaś, jak dużo możesz stracić i o co walczysz! Jeden dzień załamania nie przekreśla całych starań i dotychczasowych sukcesów! Walcz dalej, powoli do celu :-) Wiem co mówię, bo sama miałam tak nie raz (nie pierwszy raz jestem na diecie). Zdarzały mi się dni kiedy zaczynałam pieknie (lekkie śniadanie), a potem było już gorzej i gorzej... Myśl, że zjadłam nadprogramowego batonika powodowała fale wyrzutów sumienia i jadłam dalej... Musisz przerwać to błędne koło :-) Najlepiej od razu - zostaw jedzenie, wyjdź na spacer, posprzątaj mieszkanie... I pamiętaj "Jutro jest zawsze czyste, nieskalane żadnym błędem." Będzie dobrze, pozdrawiam :-)