Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Chęci są, ale trzeba jeszcze ruszyć tyłek,


Najgorsze już za mną chyba. Ciągle jest mi źle, nieustannie czekam aż zadzwoni, napisze, cokolwiek, to milczenie strasznie boli, zastanawiam się co teraz robi, czy ma inną, czy jest szczęśliwy, czy czasem myśli o mnie i nie ukrywam, że idzie zwariować. Nie mogę zasnąć, bo głowę mam napakowaną pytaniami pozostawionymi bez odpowiedzi już raczej na zawsze. No i strasznie tęsknie, chcę usłyszeć jego głos, poczuć jego zapach i myśl, że to marzenie już nigdy sie nie spełni odbiera mi oddech, czasem jeszcze zdarza mi się płakać, ba, wybuchać dzikim rykiem. Czy on jest tego warty ? Pewnie, że nie. Ale ja nie umiem inaczej. Dzisiaj skasowałam wszystkie smsy od niego i zrobiłam to bardzo wbrew sobie, czułam że nie chce ich usuwać ale zdrowy rozsądek mówił "po co Ci to? chcesz sie na siłe katować tymi wszystkimi słodkimi słowami?" Numeru nie skasuje, nie ma opcji, nie w tym momencie. 
Ciężko mi uwierzyć w to, co powiedział, że to dla mojego dobra, że z nim nie mam przyszłości, że z kimś innym będę szczęśliwsza. 
Prawie dwa lata stawałam na rzęsach, żeby tylko coś do mnie poczuł a teraz okazuje sie, że jestem mu bliska, ale nic poza tym. 
Moja totalna porażka.
Ale każdy kopniak w dupe czegoś uczy i coś mi podpowiada, że to się dzieje nie bez przyczyny. Pewnie dlatego odstawiłam leki i walczę z tym sama. 
Oswajam się z zaistniałą sytuacją i choć nie jest łatwo, to daje z siebie wszystko. Na początku załamałam się tak bardzo, że nie jadłam prawie w ogóle, do tego brak snu, wieczny ból głowy, praca 10 h dziennie i faktycznie schudłam dosyc dużo ale potem zaczęłam jeść aż za dużo i nadrobiłam zaległości w bardzo krótkim czasie, nawet z małym zapasem na przyszłość. 
Jeżeli w takim tempie będę przybierać na wadzę to na święta bożego narodzenia spokojnie zatrudnią mnie jako świętego mikołaja w jednej z galerii handlowych. Staram się zebrać do ćwiczeń, jeść zdrowiej ale po prostu nadchodzi moment kiedy jest mi źle i nic sie nie liczy tylko to, że jestem nieszczęśliwa. A przecież zrobić coś dla siebie trzeba a nie ciągle dla innych. Inni mają to w dupie,a pierwsze efekty zobaczę ja. 
Boże daj mi siłę a ja już ją porządnie wykorzystam. 
Swoją drogą, nie palę już chyba od dwóch dni i zastanawiam się czy kupić jutro paczkę, czy pociągnąć ten niebywały sukces i pokonac nałóg. Przyda się to mojemu zdrowiu i mojej kieszeni. 
Jeju oczy mi sie zamykają same pierwszy raz od x czasu ,więc wykorzystam to i zasnę jak najszybciej. Dobranoc. :) 
  • tobecomeabitch

    tobecomeabitch

    7 października 2013, 08:36

    Musi być Ci trudno.. zdaję sobie z tego sprawę.. może to właśnie czas na rzucenie palenia.. zawalczenie o siebie i bycie szczęśliwą ? trzymaj się :*