Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
komentarz na świeta


Święta to czas... No właśnie czego? Radości, oczekiwania, pojednania? A może jednak hipokryzji, udawania, zmęczenia? Czy siadając przy wigilijnym stole, dzieląc się opłatkiem z ludźmi, których jesteśmy w stanie znieść raz na pół roku, a i to nie zawsze nam się udaje, jesteśmy szczerzy? Czy odświętny strój, choinka, zapach pierników, pójście na pasterkę coś zmieniają w naszym życiu? Czy przejdzie nam przez myśl, żeby zrozumieć tego mężczyznę, kobietę siedzącą naprzeciwko nas, a nie tylko tolerować ich obecność? Czy świąteczne życzenia to zlepek słów, które wypada powiedzieć, ale nie trzeba już w nie wierzyć?<?xml:namespace prefix = o ns = "urn:schemas-microsoft-com:office:office" />

Zdaję sobie sprawę, że większość oczekiwała innego komentarza na świąteczny tydzień. Powinien być łatwy, lekki i przyjemny. Zawierać wszystkie te słowa, które chcemy usłyszeć, patrząc na choinkowe lampki. Powinno być dużo o miłości, która tworzy magię świąt. A ja tu wyskakuję z obłudą. Ale może warto zatrzymać się na chwilę w tej pogoni za poprawnością, za kolejnym prezentem, który nic nie znaczy, obojętnością.

Kocham Święta i nienawidzę ich równocześnie. Kocham za cudowne chwile, kiedy przytulając się do najbliższych wiem, że są, że akceptują, dają i biorą bez zastrzeżeń. Nienawidzę za to, że już nie poczuję dotyku tych, którzy odeszli na zawsze i których najbardziej brakuje przy wigilijnym stole.

Ciągle szukam zapachu pomarańczy. Tej z dzieciństwa, wystanej w kilometrowych kolejkach. To mój zapach świąt....